Dbam o siebie, a Ty?





Teraz mogę bardziej, jak nigdy dotąd, dzieci wyfrunęły, pesel od dekad trzyma się w normie, a ja, ja wzięłam sprawy w swoje ręce. Rok i dwa i trzy wspominałam o tym, byśmy my kobiety dbały o siebie, byśmy się badały, znały prawdę o swoich dolegliwościach czy słabościach. Niestety-  zajęte dowartościowywaniem zupełnie innych pomysłów, część zeszła z tego świata…a szkoda, bo mogła jeszcze pożyć, pocieszyć się wnukami, życiem czy chociażby swoim odbiciem w lustrze[ zmarszczki, fałdki czy zmiany, których wcześniej nie było, też mogą być fantazyjne czy ciekawe] ale do rzeczy; poniosło mnie!

Jak wiadomo jest zima, chwilowo trzyma mróz, jest ślisko, wieje w twarz i nie nastraja radośnie. No tak! ale z takim podejściem to my nigdy nie schudniemy, nie złapiemy formy ani kondycji.  


Sześćdziesiąt lub więcej minut dziennie dla naszego serca, płuc, stawów czy chociażby obciążonego żołądka. Tylko tyle dla urody, zdrowia i życia- od nas dla nas- bez obcych trenerów, powtórek serii czy wkurwienia ogólnego. 5000 czy 7000 tysięcy kroków dziennie to zmniejszenie chorób przewlekłych, to silniejszy układ odpornościowy[ ważny nie tylko podczas obecnej pandemii] 


Już nie wspomnę o większej ilości kroków czyli nasz szybki spacer raczej marsz, a nasze życie ma szansę się wydłużyć[ no, chyba, że sobie tego nie życzymy]

Od końcówki października [wcześniej dwugodzinne trasy rowerowe od marca] zabieram dwa kijki, wygodne buty i dobry humor i zmiatam[ jak to mówi moja wnuczka Tosia] to dla niej również chcę być zdrowa, a przede wszystkim pogodna i niekwękająca. 


Codziennie, mimo wspomnianej śnieżycy, wiatru z mrozem i lądujących na twarzy odłamków lodowatych kropli deszczu ze śniegiem. Mimo wszelkich utrudnień, znudzeń, lenistwa czy zrobienia sobie wolnego- takie sytuacje nie istnieją! Idę z uśmiechem, czasem nie mogę się doczekać momentu, gdy zakładam ciężkie, ale stabilne na szklanej często drodze buciory. Ubieram się na ,,cebulkę” okrywam czułe miejsca czy wrażliwe na wiatr oczy. Nie czekam na wyznaczony termin, nie patrzę w grafik, ani w terminarz, ale z poczuciem pełnej odpowiedzialności wychodzę z domu, by po raz kolejny zmierzyć się ze samą sobą. 



Osoby, które pracują na tzw.zmiany też mają pole do popisu[ rozumiem, że zmęczenie, że niewyspanie czy stres] nic tak nie odstresowuje, ani nie stawia do pionu jak kolejna dawka adrenaliny w połączeniu z wysiłkiem fizycznym, takim jaki lubimy najbardziej. 


Kijki muszą być dostosowane do osoby [tego dowiecie się w sklepie sportowym] potem to już tylko ciutkę inwencji twórczej, czasu i odpowiedzialności za siebie. Razem czy osobno? Jakie tempo, ile kilometrów dziennie? Do tego dojdziecie sami, pokochacie w mig te trasy, to cudowne zmęczenie i moment powrotu ,,na ostatnich nogach” do domu. Proponuję jeszcze dwa ulubione utwory [ takie, które towarzyszyły nam w życiu] włączenie ich i porozciąganie mięśni, potupanie i zrelaksowanie. 


Uwierzcie mi, niema nic lepszego – po takim swojskim treningu nie będziecie mieli ochoty na rzucanie się w ramiona lodówki [choć do tego widoku i odczuć trzeba trochę czasu] a co za tym idzie, wasza sylwetka {po pół roku} wysmukli się, waga w końcu opadnie i pokaże sporo mniej niż wcześniej, ale to już indywidualne odkrycia, które będą zależały tylko i wyłącznie od waszego zaangażowania. 



Wasze korzyści ze zwykłego spaceru, takiego, który nic nie kosztuje będą ogromne. To spalanie kalorii więcej niż modny jogging, podnosi poziom endorfin, łagodzi wspomniany stres, ogólne napięcie{ wywołane często w pracy} poprawia ciśnienie, poprawia struktury mięśni czy najważniejsze obecnie – poprawa twojej odporności. Nie wspomnę o innych korzyściach zdrowotnych, ale to sami powinniście odpowiedzieć sobie o jakie chodzi. 


Mało? Pewnie, że lepiej rozwalić tłusty zad w fotelu i zajadać czekoladowe orzeszki czy słone chipsy, tłumacząc to stresem czy przeładowaniem w  pracy. Zapominamy często o sobie i o tym, że nie jesteśmy sami- jest jeszcze z nami nasze ciało, nasz organizm, który bez naszej pomocy sam nie wylegnie z wygodnej i ciepłej chałupy, do dzieła! Mnie się udało, więc wam też powinno -15…nie o mróz wcale chodzi, choć ten jest nie taki straszny jak go malują w mediach. ] Schudłam bez magików i kasy, można? - można!

Komentarze