Od dzieciństwa…

 




…bałam się widoku zwłok, upiornych nieboszczykowych min, gestów i grymasów pośmiertnych. Od maleńkości stroniłam od oglądania trumny ze zmarłym, choć jak sięgam pamięcią, w kościołach znany był wtedy zwyczaj otwierania wspomnianej dębowej paki podczas mszy. {świetnie opisałam taki przypadek, gdzie trumna z moim dziadkiem stała w domu kilka dni, dokąd przybywały tłumnie hieny, oczekujące na schedę- wpis bodajże z marca 2017} 

Jako kilkulatka uczestniczyłam również w takiej ceremonii kościelnej, gdzie na katafalku, pośrodku kościoła stała otwarta trumna, do której [ w jakimś dziwnym momencie podchodziła rodzina i bliscy, żegnając się ze zmarłym, całując go i dotykając] Też byłam ciekawa co tam -raczej kto tam leży i ukradkiem stanęłam na palcach i zajrzałam, żałowałam i nadal żałuję, że tam mnie poniosło. 

Jednak nie o tym chciałam dziś pisać, a o strachu jaki towarzyszy obecnie, i nie jest to wcale pandemia, ani choroby cywilizacyjne, a katolicy. Ludzie pozbawieni twórczego myślenia, osoby wiecznie niezadowolone, podejrzliwe i rozżalone. Niejednokrotnie wspominałam TU o swoich przygodach z chrześcijaństwem, o nałogu spowiadania się, wybawiania plam pokoleniowych, przepraszania za grzechy swoje i bliskich, ale to już na szczęście przeszłość. 


Do historii przeszła moja wrażliwość na innych, miłość mimo wszystko i zrozumienie upokorzenia względem bożków. Mam świadomość, że to, co teraz piszę jeszcze bardziej oddala mnie od tych osób, które czytały moje wpisy, ale ciekawi mnie bardziej to, co ja przeżyję, co mnie czeka, co mnie dobrego spotka, a nie to, co inni mają w głowie, na głowie czy ,,pod sufitem” 

Teraz, jak już wspomniałam, wzdrygam na samą myśl o spotkaniu na swojej drodze katolika. Martwi mnie to, że znów będzie na mnie patrzył ,,spodełba” -wnikliwie świdrował moje dotychczasowe osiągnięcia, celował prosto w serce, chwilami opluwał w myślach i naprowadzał na swoje tory. Katolicy byli i są nadal nieprzewidywalni, stale drążą, knują i podsycają do walki. 

Gotowi do boju o bóstwo, które jak twierdzą; dało im życie, zdrowie, dom, dzieci itd…W każdej chwili mogą zranić i wyczerpać nasz organizm swoim zajadłym kąsaniem i brakiem wiedzy o czymkolwiek innym niż ich świętość, czy wszechwładny obywatel, tak do końca nie wiadomo, gdzie i czy napewno narodzony. 

Katolik niczym nie różni się od wyznawcy innej religii, gdyż jest gotowy 24 godziny na dobę na oddanie swojego życia za swoje dotychczasowe poglądy, idee czy stan duszy. Dla Stwórcy[ jakkolwiek ten się zwie] odda swe życie, poświęci bliskich, więc krótko mówiąc, strach takiego spotkać. 

Katolik zawsze wie swoje, nie potrafi nawet na moment odnieść się do innego świata, zrozumieć innych- on wie wszystko najlepiej. ,,Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest najmojsza”- Polityk z ambony, “Dzień Świra” film zdecydowanie dla wspomnianych w moim dzisiejszym wpisie. Zapytałam kiedyś znajomą, bardzo zaangażowaną w akcje lokalnego proboszcza- jak odebrała wspomniany film ,,Dzień świra''? - a ona na to, że się nieźle ubawiła, ze śmiechu prawie płakała, podobnie z jej mężem- on też uważa, że film był śmieszny. A ja twierdzę, że jednak bardzo smutny, wręcz porażający. [ i niech tak pozostanie]


Dostęp do wiedzy, dostęp do źródeł nauki, pojęć i wiadomości- nic nie stoi na przeszkodzie, by zajrzeć do Tory, Koranu czy Rygwedy i…przeczytać ze zrozumieniem, potem możemy napić się dobrego wina, albo pozabijać. Ech, ale co do strachu przed umarlakami, to nic się w tej materii nie zmieniło, choć znajoma utwierdzała mnie, bym bała się żywych- miała rację, choć do dziś nie wiem, o których żywych jej chodziło. 


Co do czytających ten tekst, domyślam się, że poślą mnie do stu diabłów, ale sądząc po statystykach czytelniczych- tak źle być nie powinno. Co do diabłów, to niezłe z nich ziółka, niejeden wspominał, wślizgując się ukradkiem do mojego życia, że piekło to wy macie tu na Ziemi, a TAM, to {przykro mi o tym pisać, bo zawiodę wielu} nic już nie ma. Diabłów spotykamy na każdym kroku, anioły też fruwają, niczym kurz, robiąc przy tym swoją anielską robotę[ często tak zabójczą, ale kto się do nich przyczepi] Do zobaczenia. Też kiedyś miałam zaczadzony mózg, klechy właziły mi na głowę, a ja myślałam, że powinnam im oddać wszystko, co posiadam. 



P.S. Polecam z całego serca serial na podstawie książki Margaret Atwood ,, Opowieść podręcznej”- [zerkam w nety i widzę, że teraz jest na HBO w Player+] jest i stosowny cytat; “Jedna iskra może wzniecić rewolucję!” Jeśli nie zaprzestaniemy tego całego ,,dzieła zwanego religiami” przybliżymy się do zagłady. Łatwiej rządzić, sterować i manipulować ciemnym ludem niż tym, które zadaje mnóstwo pytań, które dąży do wyjaśnień niezrozumiałego czy też pragnie dialogu, takiego często prostego w przekazie, którego brak u katolików.

Komentarze