Jestem jak dziecko.



 Delikatnie i z fasonem odsyłam do wpisów sprzed roku i wcześniejszych. Z okazji Dnia Dziecka życzę wszystkim śmiałym, rezolutnym, ciekawskim, pobudzonym, wszędobylskim i najukochańszym dzieciaczkom wspaniałych pomysłów na życie, spokojnych snów i łagodnej rodzicielskiej ręki. 

 

Dziś krótko i na temat; dziecko też człowiek, nie wielbłąd. Nie musi pić, jeść i stukać w tablet. Choć czasem dobrze by było, gdyby wchłonęło dzienną dawkę witamin, wody i definicji. 

Jestem jak dziecko; lubię się wyspać, zjeść, kiedy głód zakrada się i wskazuje, że to jego czas i robić to, co dzieci lubią najbardziej czyli – żartować, bujać w obłokach i obserwować ,,dorosłych” tzn. tych, którzy się za nich mają. 


Lubię malować, kolorować, czytać książki, słuchać muzyki i z pozycji rowerzystki podziwiać świat [a Wy o czym teraz pomyśleliście?] Warto czasem cofnąć się do czasów błogiego dzieciństwa, do pajdy chleba z kwaśną śmietaną i cukrem {wtedy jadło się cukier i tylu z nadwagą co teraz, nie było …} do świeżo wyciągniętej ze studni wody, do zupy szczawiowej tej, z zebranego chwilę wstecz szczawiu…ech. 

 

Jestem jak dziecko- buntuję się, czasem tupnę nóżką, by pokazać, kto tu rządzi. Jestem jak dziecko- lubię chudą szynkę i babcine- czyli swoje, kiszone ogórki. Lody śmietankowe i place zabaw to coś, co lubię najbardziej. Jestem jak dziecko- lubię stukać w klawiaturę kompa, tyle że w troszkę innym wymiarze. Teraz przejdę do sedna sprawy i napiszę o realnych potrzebach dziecka, a mianowicie; Dziecko potrzebuje miłości, dziecko potrzebuje troski {bez daty ważności} dziecko pragnie wysłuchania, pogłaskania i współczucia. 

 

Dziecko czuje, gdy je okłamujemy, widzi więcej niż nam się wydaje i słyszy to, w czym my, dorośli nie widzimy problemu. Dziecko chce być ważne, odważne i wrażliwe, ale czasem my, dorośli nie czujemy tzw. bluesa. Traktujemy dziecko jak przedmiot, jak towarzysza gry planszowej- uzurpując sobie pierwszeństwo rzutu kostką. Spontaniczność małej istoty doprowadza nas czasem do szewskiej pasji, przez co nasze ujawnianie siebie jest beznadziejne i z czasem traci na wartości jaką sobie wyznaczyliśmy wraz z narodzinami brzdąca.

 

Dziecko wciągane w pułapkę rodziców często myli rzeczywistość ze snem, unika rodzinnych spotkań, boi się przestrzeni, hałasu i samotności. Niejednokrotnie wspominałam o tradycjach i strategiach typu; rodzic-dziecko, wystarczy poszperać w moim archiwum, ale dziś z okazji Dnia Dziecka pragnę tylko przypomnieć niektórym rodzicom, że dziecko posiada zmysły, emocje i potrafi sobie wszystko to, co do niego dociera przetworzyć na swój dziecięcy język. Pozostawione samo sobie, zrobi tak, jak ono zechce, a zatroszczone i zaopiekowane- wyciągnie wnioski, stosowne do sytuacji, skali wrażliwości i skuteczności całego zajścia. 

 

Dziecko wymaga dwudziestoczterogodzinnej ,,organizacji ruchu” co tłumacząc na prosty, polski język znaczy, że chciałoby czuć się w pełni bezpieczne, zaopiekowane i w 100% przydatne. Wielu rodzicom ich  dzieci przeszkadzają, robią szum i bałagan( bo ciągle czegoś chcą). Stoją jak kolos na drodze do kariery, sprawiają trudności wychowawcze i przynoszą często nieprzespane noce i permanentny stres. Odpowiedź jest jedna; To nie kukułka, a twoje dziecko. Nikt nie podrzucił, ani nie zmusił do niczego, więc przytul szczerze do serca i obiecaj, że więcej nie skrzywdzisz. 

 

Obserwuję często na ulicy matki z dziećmi w wózkach i trochę jestem zła. Matki maszerują przez park, pchając wózek, którego kolejny berbeć trzyma się ledwie powłócząc nogami, bo matka zajęta rozmową przez telefon nie widzi problemu. Matka z telefonem, a nie z dzieckiem- taki szkrab obserwuje bacznie zachowanie rodzicielki, po czym w wieku kilkunastu miesięcy zamiast o nocnik prosi o tablet. Niestety- matka daje dla świętego spokoju itd….itp…Wyhodowane w ten sposób pokolenie kiedyś złapie za stery i wszystko z hukiem pierdolnie, a skutki będą opłakane, ale ja już tego na szczęście nie dożyję.

Komentarze