Piękno codzienności...





..w twórczości Magdaleny Spasowicz. 

Długo zastanawiałam się nad tym, jak zacząć swój wpis, by był ciekawy. Jak zacząć, by było dobrze, by nikogo nie zawieźć, ale zainteresować. 

Tu jednogłośnie wypowiadane słowo....kiiisiieeeel...żartów i wspomnień nie było końca. 

Pani Magdalena Spasowicz -Artystka malarka, zakochana w urokach wsi, w tym czego normalni mieszkańcy wsi polskiej nie zauważają. W polnych kwiatach, łanach zbóż, w przyrodzie, która zmienia się w każdej niemal sekundzie. Tyle piękna mamy pod nosem, całe przestrzenie barw i dźwięków. Wystarczy schylić się, by poczuć zapach macierzanki, floksów czy konwalii. 


Pani Magdalena urodziła się 27 października 1927 roku w Lublinie. Młode życie spędzała w Warszawie, a od czasu, gdy Jej ojciec w pierwszej połowie lat 30' tych kupił gospodarstwo rolne bywała w Bieniewicach. Okres egzaminów wstępnych, czas Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych {późniejsza Akademia Sztuk Pięknych} przypadł na niezbyt barwne i wrażliwe jak na Artystę przystało czasy. Na szczęście był dom na wsi i tam mogła się realizować nasza Artystka Magdalena Spasowicz. {informacje pochodzą z przepięknego folderu wydanego przy współudziale Gminy Błonie z okazji wernisażu prac Artystki w siedzibie Starostwa w Ożarowie Mazowieckim, wystawę można oglądać jeszcze przez miesiąc} O wszystkich ciekawostkach z życia pani Magdaleny Spasowicz przeczytacie państwo w internecie, jednak ja, napiszę od siebie to, co udało mi się zauważyć i co ma związek z naszą Malarką. 


Otóż, w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych mała Zosia mieszkała na wsi, kilka domów wcześniej, licząc te w drodze ze stacji Witanów do domu pani Magdaleny. To właśnie na tej trasie, mała wtedy {no, może już nie malutka} Zosia przyglądała się romantycznej parze kochanków. W tamtych czasach mało kto na wsi się do siebie przytulał, mało kto jechał pociągiem, mało kto czule żegnał na pożegnanie. Tymi kochankami byli, pani Magdalena ze swoim mężem Saszą. Jakiż to był uroczy widok, ileż pocałunków na rozstanie, ile razy uniesiona ręka, by jeszcze choć raz, choć trochę czułości przesłać z oddali. Teraz, po latach wiem, że tak zachowują się osoby szczęśliwe, spełnione i taką była, jest i pozostanie dla mnie na zawsze pani Magdalena. 

Zerkaliśmy tylko, wtedy na wsi nikt nie odważył się zagadać, choćby skinąć głową- lepiej było patrzeć z ukrycia. Tak niestety było, czego bardzo żałuję, ale rodzice mówili tylko czasem, że to malarka! i tyle, resztę można było się tylko domyślić. Miała jak na tamte czasy, piękny, drewniany dom z kolorowym ogrodem. Zimą był lekko szary i mroczny, ale za to latem piękniał wraz z nadchodzącym majem. Było gdzie się spełniać pani Magdalenie  malarsko, w takich okolicznościach to raj dla duszy, oczu i pędzla. Pani Magdalena posiadała wszak jeszcze stosowne wykształcenie, wyczucie i ogromny talent. 


Dziś, po kilku dekadach, dzięki inicjatywie Gminy Błonie oraz Starostwa Powiatu Warszawa Zachód ( to Patroni rzeczonej wystawy),  mogłam spotkać się z panią Magdaleną, porozmawiać, poszeptać i zadać kilka pytań. Od dwudziestu lat staram się malować,{skończyłam kurs malowania na szkle} można się tylko domyślać jakie to były pytania? - Dostałam zielone światło, czyli malować może każdy { czym zaskoczył dawno temu Jerzy Stuhr- śpiewać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi} Jako wiejski dzieciak, nie było czasu na kulturę i sztukę, a na ciężką pracę. Owszem, zdobywałam nagrody w szkole, ale lepiej były oceniane te dzieci, których rodzice pracowali w zakładach pracy, w biurach, urzędach. Fakt- przeminęło i mamy to, co mamy. 


Mogę wypić lampkę lub dwie wina, to zależy od stanu duszy, od inspiracji i sił twórczych. Pani Magdalena pobłogosławiła mnie i dała ogromną nadzieję, chce zobaczyć moje prace! Uf, już się boję, ale jest w czym wybierać, więc wiadomo zawiozę te, które wydaje mi się, że na to zasługują. Teraz, po latach mogę się dogadać, rozmawiać i czerpać ogromną radość z takiego spotkania. Cieszę się, że obecnie rodzice pokazują swoim dzieciom wszystko to, co może im się przydać, co może poszerzyć horyzonty, wiedzę, miłość do sztuki, co procentuje lepszym i odważniejszym podejściem do życia. 



Szkoda tylko, że przedstawiamy się jako inteligentni, światowi, cywilizowani czy wykształceni, a nie ciekawi nas lokalna wystawa, muzeum, biblioteka czy akcja związana z kulturą i sztuką. Jednak to już inna opowieść, na inny czas. Dziś pragnę z tego miejsca podziękować Pani Magdalenie Spasowicz,  dzięki której moja pasja malowania stała się narodzeniem na nowo. Jest Pani moją inspiracją, natchnieniem i spełnieniem marzeń - dziękuję. Podziękowania również dla Pani Moniki Maciejewskiej, która zaprosiła mnie na to specjalne wydarzenie, dziękuję serdecznie. Zofia. 



Komentarze