Jestem sobą.


Żałuję, że odważyłam się na ten krok tak późno. Jestem kobietą, zawsze się nią czułam, odkąd poczułam ciepło i mokro, tam, gdzie zazwyczaj kobieta czuje. Wychowana na religijnych formułkach i katolickich tradycjach dobrnęłam tam, gdzie w końcu moje miejsce. Nie znalazł się przez pół wieku nikt, kto by uświadomił to i owo, wysłuchał, dał wskazówki, a przede wszystkim poświęcił trochę czasu. Z domu rodzinnego wyniesione sztampy i  jednocześnie paniczny strach, by to chłopu było dobrze! Bo wujek, bo dziadek, bo on- z sąsiedztwa. Nie wolno było się sprzeciwić, a w dobrym tonie,  napewno nie był bunt. Dziewczynka powinna podporządkować się wszystkim po kolei, zejść z drogi lub podać pod nos. 



Dziewczynka, Ona- kobieta w świetle polskiego prawa nie istniała do tej pory. Nie mam na myśli Dnia Kobiet, które przyszło i zostało na dłużej. Kobieta powinna być silna, a jednocześnie uległa. Odważna, a tym samym wiedzieć, gdzie jest jej miejsce. Podporządkować się jemu w 100%, podać zupę na czas, piwo i w razie jego potrzeb, położyć się i czekać. Z uporem maniaka czekać, aż mu minie zły humor, nastrój i apetyt na więcej. Te sto lat dostępu do wyborczej urny nic kobiety nie nauczyło. Tylko garstka ich - tych dotkniętych traumą, dramatem i rozczarowaniem względem; co bóg złączy, człowiek niech się nie waży rozdzielać-  postawiło na swoim i wyrwało się z matni koszmarów. Mimo, że z ambony spadały wszelkie obraźliwe  epitety i strachy na lachy. 



Pozostają w związkach, cisze, potulne i niezwykle dyskretne, bo on tak zadecydował. On, pan i władca podporządkował sobie ją, usadzając przy kuchennych szafkach, w pralni, ogrodzie czy sprzątającą niby wspólne cztery kąty.  Po latach okazuje się, jakie to były wspólne cztery kąty.  Jednak on się spełnia, ona jego zdaniem - do niczego się nie nadaje, tylko do garów, do dzieci, do podania mu smacznego obiadu i posprzątania po nim. On jest szczęśliwy, ona twierdzi, że też jest- nowa sukienka na otarcie łez robi swoje. Jednak lata mijają, a jej czas, uroda i potencjał zawodowy mijają bezpowrotnie. 


On - nie płaci składki na jej emeryturę, nie dba o to, ważne, że on będzie zabezpieczony. Wiele kobiet nie docenia siebie, nie szanuje się, twierdząc tym samym, że on ją kocha i jakoś to będzie! To ona, w ciszy choruje, zapada na zdrowiu, nie wspominając jemu o niczym, bo jak to. Mogłaby zaburzyć jego cały system nerwowo- produkcyjny. On ma być wypoczęty, zrelaksowany i pachnący. On wychodzi ,,do ludzi'' ona zostaje z całym tym dobytkiem. Wszystko jest na jej głowie, od rana do późnych godzin wieczornych, staje na wysokości działania, krząta się, dokarmia, usypia i szykuje na kolejny wschód słońca. On już dawno śpi, musi wypocząć- ona regeneruje się prasując i składając do kupy jego i dzieci bieliznę. Po latach dowie się, że źle składała, żle gotowała, źle sprzątała, a tak w ogóle to była z niej kiepska żona. 


Z miłością jest jak z katarem, albo raczej,  z luźną kupką- dziś jest, a za chwilę mija. Kościół katolicki narzuca swoje praktyki, krytykuje kobiety, nigdy mężczyzn. To one są wszystkiemu winne, one piją, zdradzają, zachodzą w niechciane ciąże. Faceci są cacy, błyszczą, mogą dać coś lub nie, przystawieni do muru - mają więcej kasy na mecenasów, zawsze jest  -po ich myśli. Kobieta szarpie się, układa w głowie, on zdradza i tą zdradą obarcza ją. Oczywiście są wyjątki, gdzie to kobiety rządzą i tłamszą, ale to sporadyczne, ale jest. Tysiące kobiet pozostawionych samym sobie, bez odpowiednich środków do życia, bez godnego i bezpiecznego planowania najbliższej przyszłości.

 Jestem sobą, od kilku lat żyję tak, jak powinnam żyć od wspomnianego momentu, gdy zostałam kobietą. Pytanie; dlaczego mąż krzywdzi żonę? {dla wielu pewnie, odwrotnie: Dlaczego żony bywają tak zaborcze?} Pozostawię bez odpowiedzi, choć ją znam, to zostawię jako łakomy kąsek na inny wpis. 


Odchodzi, czasami uzgadniając warunki swojego odejścia na tyle, by to jego nie bolało. Ona sobie jakoś poradzi, ma ręce, może już nie tak zdrowe jak przy pierwszym z nim spotkaniu, ale walczy do końca. Jedna praca, druga, kolejna...nie daje rady. Wysiada! Jest bardziej zmęczona niż myślała, te wszystkie z nim dni i noce nie powinny się znaleźć, nie powinna być z nim, ani dnia. Nie zasłużył na NIĄ, była mu potrzebna, wręcz niezbędna do zrobienia kariery. Nie zastanawiała się nigdy nad tym- Czy ją kocha? Czy oddałby życie za nią, ona twierdzi, że oddałaby wszystko dla tej miłości. Dziś jest tzw. kobietą po przejściach i...namawia inne, młode, starsze i wszystkie kobiety, by walczyły o siebie, by znały swoje miejsce na Ziemi, by potrafiły powiedzieć słowo; NIE, nie tym razem, nie ze mną te numery. 

Komentarze