#lato #Wakacje #posiłek #Kuchniapolska #Fasola #Groch #Strączki #kalorie
Skoro mamy lato, ciepłe dni i chłodniejsze noce, to pora na fasolkę. Choć ta lubi się wygrzewać na słońcu, lubi wodę i naszą obecność to...Owszem w moim ogrodzie radzi sobie jak może, podgryzana przez mrówki, kreta i ślimaki. Jak okiem sięgnąć, lokalni ogrodnicy posadzili jej dość sporo. Rośnie pod lasem, pnie się na tyczkach i kwitnie ile wejdzie. Kwiatu na niej ilości niezliczone, a motyli, trzmieli i pszczół jeszcze więcej. To dobry znak- będzie bogaty plon, a na jesieni pracy przy sprzątaniu tego, co z fasolki pozostało.
Owszem, robię tak, ale też zmieniam nawyki względem podania tak doskonałej roślinki, jaką jest fasola szparagowa. Ugotowana al-dente, nie lubię rozgotowanej czy miękkiej. Od momentu zabulgotania liczę do 50, wolno, ale obserwuję garnek i tzw. stan bulgotania czyli powolnego pykania, gotowania. Odcedzam gorącą wodę, przelewam zimną i rozkładam na talerzach. Na patelni przesmażam sprytne i chude kawałki boczku i szynki. Gdy są już rumiane i delikatnie podsmażone dolewam gęstej śmietany, sypię pieprz i cudownie pachnącą, świeżo pokrojoną na drobno kolendrę.
Drugi mój myk na fasolkę to oczywiście ta na zimowe wieczory przy %. Do wódeczki jak znalazł; Fasola w occie. Świeżo zebrane strąki opłukuję lekko w wodzie, wrzucam na wrzątek, tym razem liczę szybko do 20. Wyciągam cedzakiem fasolę z wrzątku, przelewam lodowatą wodą, czekam aż fasola będzie sucha, bez kropli wody. Wtedy to ustawiam stosowne {względem wysokości do fasoli} słoiki i każdą z osobna układam mozolnie w szklanej pułapce. Kiedy słoik jest już pełny, sypię kilka ziarenek gorczycy, mały liść laurowy i jedną kuleczkę ziela angielskiego.
W osobnym garnku robię zalewę octową. To nic innego jak woda, trochę cukru, soli i octu. Proporcji nie podaję, gdyż cała masa podobnych zalew, znajduje się w bliskim wam wszystkim ,,necie'' Mam swój osobisty przepis, którego nie oddam za free. Zalewam przegotowaną zalewą, wycieram miejsce słoika na nakrętkę ściereczką, zakręcam i wstawiam do kolejnego garnka, by przez trzy, cztery minuty zapasteryzować słoiczki z fasolką. Delikatnie po tym czasie wyjmujemy, odstawiamy {najlepiej do zlewu} na ręczniku papierowym, do góry dnem- na pięć minut. Po tym czasie, stawiamy już normalnie, okrywamy grubym ręcznikiem wszystkie zrobione słoiki, by złapały oddech przed zimą.
Hehe, dla wielu zbyt trudne, dużo pracy, szkoda roboty...To chwila moment, a jaka przegryzka, mniam. Niech żyje Fasolka szparagowa, groszek cukrowy, groch z kapustą. Mało tego, fasolka zawiera sporo witaminy C, właściwości przeciwutleniające, ale przede wszystkim mało kalorii. Warto ją jeść, gdy czas na nią nadszedł, wystarczy oskubać obie jej strony, zagotować i pałaszować do woli. Na śniadanie, obiad i kolację, a waga nawet nie drgnie. Pod warunkiem, że samą bez tłustych, podanych przeze mnie dodatków. Jednak ja lubię sobie czasem dogodzić, a zbędne kalorie spalam zbierając kolejne partie fasolki i śmigając wśród innych roślin, naginając się przy zbieraniu ślimaków czy wiśni. Jest jeszcze rower, szybki spacer z kijkami, ale o tym już było.
Skoro mamy lato, ciepłe dni i chłodniejsze noce, to pora na fasolkę. Choć ta lubi się wygrzewać na słońcu, lubi wodę i naszą obecność to...Owszem w moim ogrodzie radzi sobie jak może, podgryzana przez mrówki, kreta i ślimaki. Jak okiem sięgnąć, lokalni ogrodnicy posadzili jej dość sporo. Rośnie pod lasem, pnie się na tyczkach i kwitnie ile wejdzie. Kwiatu na niej ilości niezliczone, a motyli, trzmieli i pszczół jeszcze więcej. To dobry znak- będzie bogaty plon, a na jesieni pracy przy sprzątaniu tego, co z fasolki pozostało.
#Fasolkaszparagowa żółta, zielona, fioletowa, tyczna, aromatyczna, egzotyczna, romantyczna...Można by tak w nieskończoność o niej pisać. Zaskakuje smakiem, wdziękiem i wykorzystaniem jej w kuchni polskiej. Jadamy ją o tej porze dość często, bo i cena spadła, urodzaj niezwykły, to i przepisów z jej zawartością w roli głównej jest tyle, ile pomysłów na zimowe przetwory. Mrożenie! Najprostsze wykorzystanie nadmiaru fasolki, ale zimą nigdy nie smakuje tak, jak ta lipcowa, podana z tartą bułeczką na masełku.
Owszem, robię tak, ale też zmieniam nawyki względem podania tak doskonałej roślinki, jaką jest fasola szparagowa. Ugotowana al-dente, nie lubię rozgotowanej czy miękkiej. Od momentu zabulgotania liczę do 50, wolno, ale obserwuję garnek i tzw. stan bulgotania czyli powolnego pykania, gotowania. Odcedzam gorącą wodę, przelewam zimną i rozkładam na talerzach. Na patelni przesmażam sprytne i chude kawałki boczku i szynki. Gdy są już rumiane i delikatnie podsmażone dolewam gęstej śmietany, sypię pieprz i cudownie pachnącą, świeżo pokrojoną na drobno kolendrę.
Drugi mój myk na fasolkę to oczywiście ta na zimowe wieczory przy %. Do wódeczki jak znalazł; Fasola w occie. Świeżo zebrane strąki opłukuję lekko w wodzie, wrzucam na wrzątek, tym razem liczę szybko do 20. Wyciągam cedzakiem fasolę z wrzątku, przelewam lodowatą wodą, czekam aż fasola będzie sucha, bez kropli wody. Wtedy to ustawiam stosowne {względem wysokości do fasoli} słoiki i każdą z osobna układam mozolnie w szklanej pułapce. Kiedy słoik jest już pełny, sypię kilka ziarenek gorczycy, mały liść laurowy i jedną kuleczkę ziela angielskiego.
W osobnym garnku robię zalewę octową. To nic innego jak woda, trochę cukru, soli i octu. Proporcji nie podaję, gdyż cała masa podobnych zalew, znajduje się w bliskim wam wszystkim ,,necie'' Mam swój osobisty przepis, którego nie oddam za free. Zalewam przegotowaną zalewą, wycieram miejsce słoika na nakrętkę ściereczką, zakręcam i wstawiam do kolejnego garnka, by przez trzy, cztery minuty zapasteryzować słoiczki z fasolką. Delikatnie po tym czasie wyjmujemy, odstawiamy {najlepiej do zlewu} na ręczniku papierowym, do góry dnem- na pięć minut. Po tym czasie, stawiamy już normalnie, okrywamy grubym ręcznikiem wszystkie zrobione słoiki, by złapały oddech przed zimą.
Hehe, dla wielu zbyt trudne, dużo pracy, szkoda roboty...To chwila moment, a jaka przegryzka, mniam. Niech żyje Fasolka szparagowa, groszek cukrowy, groch z kapustą. Mało tego, fasolka zawiera sporo witaminy C, właściwości przeciwutleniające, ale przede wszystkim mało kalorii. Warto ją jeść, gdy czas na nią nadszedł, wystarczy oskubać obie jej strony, zagotować i pałaszować do woli. Na śniadanie, obiad i kolację, a waga nawet nie drgnie. Pod warunkiem, że samą bez tłustych, podanych przeze mnie dodatków. Jednak ja lubię sobie czasem dogodzić, a zbędne kalorie spalam zbierając kolejne partie fasolki i śmigając wśród innych roślin, naginając się przy zbieraniu ślimaków czy wiśni. Jest jeszcze rower, szybki spacer z kijkami, ale o tym już było.
Komentarze
Prześlij komentarz