Odpocząć od...


Kto i na jakim etapie jest życia, nieistotne- ważne, by miał chęci do życia, odwagę do obrony i trzymał się raz ustalonych zasad. Dziecko jest dzieckiem, kobieta w ciąży czy senior każdy widzi co z czym można podać. Jednak odpocząć od własnego dziecka czy starej matki czy ojca, to już coś zupełnie innego. [foto z netu] Krzyki, awantury, rękoczyny są na porządku dziennym, ale kto komu zabroni odpoczynku. Zresztą, nikt nikogo do niczego nie zmusza, to tylko dobra wola- wspólnie spędzić wakacyjny czas. Pisałam o tym rok, dwa, trzy, cztery i jeszcze jakiś czas temu. Wsio odnajdziecie w archiwum mojego osobistego pamiętnika czyli bloga. {Wciąż oglądam #Ranczo} na #Netflix inspiruje, stawia do pionu, zastanawia, budzi obawy, daje do myślenia...itp.


Planujemy atrakcyjne wakacje z dziećmi, zakup letnich klapek na plażę, kaloszy i płaszczyków przeciwdeszczowych graniczy o tej porze roku  niemal z cudem. W końcu nadszedł szczęśliwy czas wyjazdu, pakujemy do bryki całą tę hałastrę, z całym jej dobytkiem niemalże. 

Synek chce samochodziki, misia i koniecznie ołowianych rycerzy, którymi obiecuje się bawić podczas długiej jazdy na Hel. Mała jeszcze Basia, beczy w niebogłosy, za nic nie chce wstać z łóżka, połechtana obietnicą podania lodów podczas podróży, zwleka się ze swojej gawry i przebiera w podróżne łachy. Oby szybko, oby żwawo, oby ruszyć w drogę i zatrzasnąć za sobą drzwi. Nie minęła godzina, gdy dzieci co dwie minuty pytają; Czy jeszcze daleko? Naprzemiennie z; Długo jeszcze? Jak wytłumaczyć małoletniemu, że trzysta czy więcej kilometrów, to trasa nie na godzinę czy dwie. Można by samolotem, ale na jedno by wyszło!

Po kilku godzinach trudnych dla wszystkich[ kierowca się nie liczy] mógł zaprotestować, ale obiecał, więc nie ma co głaskać po czuprynie i się wdzięczyć, towarzystwo -zmęczone dotarło na miejsce. Dzieci w mig zobaczyły drogę i prześwit na plażę, już tupią, już wyciągają klapki i wiaderko na piasek i wodę. Mama ciut zmęczona, najlepiej położyłaby się w cieniu i popatrzyła na świat. Tato, któremu kręci się w głowie od jazdy obok piratów drogowych i tego typu nawiedzonych, że gdyby napił się zimnego piwka, zapomniałby o całej beznadziejnej drodze. Dzieci krzyczą, matka upomina, ojciec wyciąga z bagażnika niewielki zapas ulubionego złocistego płynu i siada na niewielkim schodku obok auta. 

On ma już dość wakacji, matka nakręcona na atrakcje, by tylko dzieci były zadowolone, by się uciszyły i dały przygotować do obiadu. Trzeba się przebrać, umyć ręce, rozpakować to, z czym się przyjechało. Tylko matka może to zrobić, dzieci już mają wakacje! Co się takiego dzieje nad morzem, w górach czy na Mazurach w czasie letniej kanikuły, wszyscy niemalże wiedzą. Rozbrykane i rozkrzyczane do granic możliwości maluchy, roszczeniowe na każdym kroku. Ten chce loda, tamten chińską łódkę, a jeszcze inny kolorowy patyczek, którym można tworzyć na piasku. 

Matka z ochotą napiłaby się czegoś, bo jej w gardle zaschło od nawoływania dziatwy i upominania ,,starego'' by więcej alkoholu nie tykał, bo zabierze dzieci i wyjedzie wcześniej. Też mi strachy na lachy! Ojcu z takimi obietnicami na rękę, ale cóż- dzieci chcą atrakcji. Tu dmuchańce, tam zapisy na spływ kajakowy, a w innym zakątku gofry i naleśniki takie jak u babci. Każdy z osobna pragnie czegoś innego, nikt nie chce ustąpić, ani czekać. I tu się zaczynają wszelkie wakacyjne kłopoty. Wszyscy krzyczą, wrzeszczą i szarpią jeden drugiego. Aby do nocy, dzieci zasną i będzie trochę spokoju, piwko się otworzy, do żony przytuli. Jednak nic bardziej mylnego; dzieci do trzeciej nie zasnęły, potem kogut z sąsiedztwa nadawał ton przez godzinę, piał tak, jakby go zarzynali. 

No dobra! Dzieciarnia wstanie, to zaraz na plażę, niech siedzą i się smażą. Haha. Deszcz taki, że świata nie widać, nici z plaży. No może  tylko w kaloszach i plastikowych płaszczach. Część atrakcji zamknięta, kałuże gdzieniegdzie, że trudno przejść. Smażalnie listopadowych połowów zamknięte na spust, pozostaje siedzieć w malutkim pokoiku za trzy stówy na dobę. Nerwy ojca sięgają zenitu, matki podobnie, jednak dzieciarnia twierdzi, że jest na wakacjach i nie mają zamiaru siedzieć tu do wieczora. Znów krzyki, przekrzykiwania i trzaskanie pensjonatowymi drzwiami. Ojciec chce wyjeżdżać, matka [dla dobra dzieci] może zostać jeden, dwa dni. 

Wyszło słońce, wszyscy zmienili zdanie na kilka godzin, a raczej do czasu, gdy się zmęczyli tym słońcem. Temu za gorąco, temu wietrznie, a tamtemu piasek wleciał do oka. Jedno głodne, drugie chce siku, a trzecie się nudzi. Tylko ojciec stoi na straży bezpieczeństwa i nie narzeka, zabrał na plażę zapas czegoś, co wprawiło go w niezły humor. Kolejny, wakacyjny, nadmorski dzień mija bezpowrotnie. Jak minie noc, tego jeszcze nikt nie wie. Może znów głośna muzyka za oknem do rana nie pozwoli zmrużyć oka, może kogut nie zapieje {jednak zapiał skurczybyk jeden} I tak dzień za dniem, kasa wydana, karta bankomatowa nadszarpnięta, nerwy i nastrój jeszcze bardziej. Czas powrotu nadszedł nieoczekiwanie szybko, znów pakowanie, ładowanie się do zapchanego auta, bo przecież trzeba było coś kupić. O !!! domek widzę, domek, nasz domek!!! Już my sobie tu odpoczniemy tak, jak lubimy najbardziej. Bez krzyków, wrzasków i kosztów. Choć z drugiej strony...no właśnie? Niech sobie każdy z czytających resztę dopisze. Życzę udanych wakacji!


Komentarze