Było wesoło i...

Jutro, odsłona nowego przepisu na pączki, zapraszam.
Część druga, ale nie ostatnia, na temat tego, co już za nami. Od 2006 roku poruszam tematy ważne, bliskie sercu i te z przymrużeniem oka. Choć z perspektywy czasu, uważam lata minione za wesołe i pracowite, to warto było trochę się pomęczyć. Pracować  musiał każdy dorosły obywatel.  Praca była dobrem, skarbem  każdego z nas. Przysłowie; Bez pracy niema kołaczy- dziś zapewne wielu śmieszy, ale dodam; Prawdziwą pracą, ludzie się bogacą- to już była lekka przesada. 

{to zdjęcie już gdzieś, tu się pojawiło}Utwór, bardziej na Walentynki.
Było beztrosko i wesoło, bez telefonów komórkowych i ich możliwości. To nie nostalgia, ani brak rozsądku, ale zjawisko wyrażające siebie i swoje potrzeby. Nie mam zamiaru wracać do szarej rzeczywistości, do jednej pary butów, do skromnych posiłków, ale do tego, co było z nami, a mianowicie ta czułość do otaczającego nas świata. Poczucia bezpieczeństwa i samodzielności, których brakuje mi na każdym niemal kroku. Wszystko już powiedziano, wszystko wymyślono- brak nam ciekawości i pokory.

Potrafiliśmy być szczęśliwi, cieszyć się z niewielkich rzeczy, układać swoje życie zaczynając od prymitywnego taboretu czy szafki na buty. Cieszył wazonik, kokardka z Cepelii, radowała płyta Czerwonych Gitar czy tak,  jak w moim przypadku; pożyczona kaseta Bee Gees i przesłuchiwana setki razy na kaseciaku Grundiga. Nowa para dżinsów, niczym z piosenki Perfectu, tworzyła pewnego rodzaju mit, była czymś nadzwyczajnym. Kolorowy sweterek, skórzana torba z Zakopanego czy kożuszek z bazaru Różyckiego. 


Cieszył drewniany piórnik, szybko zastąpiony pachnącym zestawem z CRL. Imieniny u Cioci Jadzi, urodziny stryja Heńka, rodzinne biesiadowanie, gdzieś na tylnym miejscu. Dla brzdąca miejsce było pod stołem, kanapka zrobiona przez rodzica, jakiś kawałek sernika podany przez ramię. Kompot z porzeczek, jajka w majonezie, sałatka jarzynowa i szklane butelki z oranżadą na stole. Tej można było się napić do woli, jej smak trwa do dziś, czasem kupuję i delektuję się dzieciństwem.

Dziś po sklepie z farbami ,,U Maśnicy'' nie ma śladu, za moment zamkną się wszelkie kioski z gazetami. W latach późnej komuny trzeba było kupić kultowy Sztandar Młodych czy popularny wtedy Express Wieczorny. Papierosy albańskie, wytworne Camele i Zefiry dla delikatnych. Stołeczne witryny i te podmiejskie, pełne cudeniek, butiki i delikatesy jakże upragnione, ale nie dla wszystkich. Dziś każdy może niemal kupić co zechce, zrobić się ,,na bóstwo'' i ,,nie za miliony monet'' Kolorowy świat przestał istnieć, nastała era próżności, bezwzględności i otumanienia. Cdn...Do tematu powrócę.

Komentarze