Geranium, bo o nim mowa. Pachnące, wyjątkowo interesujące i dobroczynne zielsko. Zielsko...Hm, na coś takiego wygląda, rośnie sobie, czasem potrzebuje wody i wzroku. Lubi słońce, ale za nim nie przepada, przysychają mu listki i szybko domaga się podlania wodą. Na moim parapecie stoi od dłuższego czasu, aż do momentu, gdy urósł niczym rycerz, orędownik czy ogromny chwast. Szedł na kilka rozłogów, a raczej na kilka odnóg, przyznam szczerze, że na moment o nim zapomniałam. Przy całej tej obróbce sadzonkowo- przemieszczającej - uleciało mi. To posadzić, tamto rozsadzić, a jeszcze coś dosiać, bo przemarzło, bo nie wyszło. Geranium- to bardzo pożyteczna roślinka, warto ją mieć na swoim parapecie. Rośnie niezwykle szybko, niewiele potrzebuje, a czym zaskoczy?- No właśnie! Jest również odmiana nadająca się do ogrodu, ale o niej chyba już wspominałam.Nie mam zamiaru opisywać całego spektrum działania Geranium, mam świadomość tego, że i tak, co nie napiszę, to sprawdzicie w swoim zasięgu. W netach aż szumi od wynalazców, ekspertów, doradzających i tych, co polecają inne środki, więc podam tylko to, co w mojej mocy. Geranium można wykorzystać na kilka sposobów; katar, ból ucha, gardła- zerwany listek trafia tam, z czym mamy problem. Można zrobić wywar, esencję, napar i...nalewkę. Te listki, zalane % [ w odpowiednich proporcjach] po czasie z dodatkiem miodu, cytryny czynią cuda. Warto sobie coś takiego skomponować. Geranium odkryłam całkiem niedawno, przywiozłam maleńką gałązkę ze Śląska. Po tygodniu wypuściła korzonek i...jest ze mną do dziś. Poszperajcie w internecie, zasięgnijcie wiedzy o geranium, bo warto.
Komentarze
Prześlij komentarz