Kopał rowki, rozpasał się, widzę dziada pierwszy raz. Ponoć pożyteczny, zżera mrówki, a tych jest ogrom, niszczą wsio. Dziś zauważyłam te piaskowe leje, niczym po bombie, ale maleńkie. Wspomniałam we wczorajszym wpisie, że to domki jaszczurek, ale tak nie jest. Ten mistrz ceremonii -polowania na mrówki, ma się niezwykle dobrze w moim ogrodzie. Wieczorem przyuważyłam jak szarpie się z dość sporym robalem. Oczywiście zwabił go do dołka, a gdy ten w nim już leżał, wciągnął go pod ziemię. Widać było jak ciężko pracuje- niczym wirówka. [foto z netu]Ten okazały osobnik na facelii, nie jest przysmakiem mrówkolwa. W przyrodzie istnieje symbioza, u ludzi zaburzona, u owadów jest jeszcze prawidłowa. Nie widziałam tego stworzenia nigdy w życiu, pewnie dlatego, że miałam inne zajęcia. Ten skurczybyk uaktywnia się po zmierzchu, stąd ciężko go dostrzec w ciągu dnia. W książkach przyrodniczych oraz w internecie mogłam dowiedzieć się o tym, co wypatrzyłam u siebie. Otóż, ofiara ma przekichane, jeśli wpadnie zwabiona do dołka, to opancerzony brutal ją chapsnie, a resztki wypluje. Myśląc o nim pozytywnie, mam nadzieję, że problem mrówek i ich mega apetytów na moje uprawy sam się rozwiąże. Warto sobie doczytać o tym cudaku, bo a nuż się może przytrafić spotkanie z takim jegomościem. Na mnie zrobił wrażenie, ale przez moment.
Komentarze
Prześlij komentarz