Raczej, ten sam smak, smak dzieciństwa, zdrowego jedzenia i kreatywnego myślenia. Zwykłe kluchy, a jakże wyjątkowe i pełne aksamitnego aromatu. Delikatne, pulchniutkie, wprost sygnalizujące; zjedz mnie i wspominaj. Mama je czasem robiła, ale raczej ,,od święta'', mało było czasu, raczej- mało miała czasu na swoje kulinarne osiągnięcia. Po wojnie zdobyła nagrodę w gastronomii, to nie były plebiscyty pokazywane w telewizji czy w netach. Jednak zdolna była niesłychanie, potrafiła gotować. A wracając do zdjęcia z wczoraj, czyli kopytek z gulaszem wołowym, bardzo pikantnym. Ligawa wołowa, około dwóch godzin ,,pykania'' na ogniu, przyprawy, a właściwie ich kilka. Kopytka to nic innego jak kluski z ugotowanych kartofli, z dodatkiem skrobii i jajek. Formujemy, gotujemy i polewamy gulaszem, o ludzie, dobre!
Komentarze
Prześlij komentarz