Witam cieplutko w ten zimny i rocznicowy czas. Wtedy była to mroźna niedziela. Jak pisałam na Fb, że będzie wieczorem o tym, co minęło bezpowrotnie. .Trzeba się zastanowić, pomyśleć i temu co było nie dać wrócić. Trzydzieści pięć lat temu, został wprowadzony stan wojenny. Młodzi nie wiedzą co to było? Nie chcą wiedzieć, może nie powinni, a może po co im to wszystko? Wciąż gdzieś się spieszymy, pędzimy na oślep. Trudno opisywać wspomnienia, które miały miejsce tak dawno, bo każdy kto je przeżył ,pamięta zupełnie inaczej. W mojej głowie zostało na pewno kilka sytuacji, mniej lub bardziej przyjemnych. Pierwsza to taka, że w niedzielę nikt nie pojechał do kościoła, a powinien! -bo nie kursowały pociągi.
Mieszkałam wtedy przy torach kolejowych trasa Warszawa-Poznań. Tam wciąż jechały pociągi towarowe, a na nich mnóstwo czołgów, sprzętu wojskowego, żołnierzy z karabinami całe wagony ;jak ze strasznego filmu . Armaty, lufy, amfibie [taki pojazd lądowo-wodny ] - Pojazd ,który może poruszać się po lądzie i wodzie.To dla tych młodszych, którzy nie słyszeli nawet niczego o tej nazwie.Mnóstwo młodych mężczyzn w wojskowych mundurach, którzy wtedy nie wiedzieli naprawdę dokąd jadą. Pociągi towarowe, -z tego co pamiętam- więcej jechało w kierunku Warszawy. Nikt z nas tak naprawdę też nic nie wiedział co się dzieje. Przestało działać wszystko, wszak nie było netu, insta i Fb, ale wiele świadczyło o tym, by się obawiać. Telefony zamilkły, pociągi przestały kursować według rozkładu.
W sklepach brakowało wszystkiego, a że był okres przedświąteczny, to tylko dzięki inwencji twórczej rodziców, było co jeść. Nie było żadnych rarytasów, ale pomarańcze i mandarynki po dwóch -trzech godzinach stania w kolejce były pod choinką- razem z własnoręcznie zrobionymi skarpetami czy rękawiczkami. Były też wędliny typu ;szynki, kiełbaski, balerony. Rodzice tak to wszystko zaplanowali, że nie pamiętam jak i za ile, ale smak tych wędlin czuję do dziś. Dzień 13.12.jak każdy inny, ale smutek, niedowierzanie i wszechobecny strach dawały o sobie znać w każdej chwili. Rodzice znakomicie zachowali spokój nie dali nam odczuć stanu jaki był w domu i niestety, całym kraju.
Pamiętam, że w szkole mieliśmy wolne, z czego wtedy się bardzo cieszyliśmy. Ktoś krzyknął, że do sklepu przywieźli śledzie, chleb, bakalie, cytrusy. Stało się kilka godzin w kolejce, bo po śledziach, przyjechały upragnione bakalie, wspomniane cytrusy. Teraz można pomyśleć ,bakalie czyli pełen asortyment- jakieś orzeszki i rarytasy, ale wtedy, było zupełnie inaczej. Czy biedniej? Nie!...było super- tak mi się wtedy wydawało! Niestety, bakalii, cytrusów i przypraw korzennych, tyle nawieźli [hihi] ,że starczyło dla kilku osób. Śledzie też się skończyły bardzo szybko. Na koniec skrzyneczka cytrusów, [ jakaś zachomikowana w GS, owskim Jelczu] która wystarczyła dla pięciu osób. Przykro było wracać bez niczego, więc czekaliśmy dalej....Sklep jedyny w mojej miejscowości, ale na tamte, smutne czasy sprawiał wrażenie wypasionego. Dokończę za jakiś czas, gdy poczuję ulgę. Wtedy był paniczny strach, który towarzyszył niemal każdemu, walka o mąkę, paliwo do baku i kawałek boczku. Pragnęliśmy wolnego kraju, bystrych polityków i pomysłowych ustawodawców.
Nikt z nas nie wiedział, co dalej? - Nikt nie snuł planów, wycieczek i podróży. Nasze paszporty trzymała władza, nasza przyszłość zależała tylko i wyłącznie od nas samych. A tu nagle - po fali strajków, pustych sklepowych półek on, stan wojenny, milicja, zakazy, nakazy i wszystko co zrobisz, jest karalne. Na szczęście i to przeżyliśmy, daliśmy radę, a kraj poddany wielu podejrzanym procesom, uginając się momentami pod ciężarem czołgów i porażających wszystkich nas nieprzyswajalnych wtedy słów, zyskał na wartości, mentalności i świadomości.
Dziś...po latach, jestem przekonana, że Polska zjednana, wrażliwa i stabilna stanie w szranki z niełatwym, ale znudzonym i wyjałowionym przez lata przeciwnikiem [ butnym politykiem, rozwścieczonym sympatykiem armii, czy też rozkapryszonym obywatelem kraju nad Wisłą] Jednak pewna jestem, że nasz kraj ma wielkie szanse stać się państwem wrażliwym na inne poglądy, rasy , kolory skóry i przekonania religijne. Zbyt wiele przeszliśmy w swojej historii, by teraz walczyć o kolor kremu w rurce, o kolor tęczy czy ogólne bicie piany. To, co wydarzyło się wtedy{ 13 grudnia } -dużo wcześniej i jeszcze kilka dekad wstecz mogło się nie wydarzyć, ale stało się! - obyśmy byli wrażliwi na stan ducha, na słowa przodków i ich znaczenie.
Komentarze
Prześlij komentarz