Rocznica

Dziś 10 grudnia czyli za moment powtórka z rozrywki.Mam na myśli 13grudnia i 35 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.Pamiętam jak dziś,mieszkałam z rodzicami miałam ...naście lat.Synek siostry ledwo co się urodził,leżał w łóżeczku.Jego rodzice czyli moja siostra ze szwagrem wyjechali wtedy na przysięgę wojskową do Torunia do ciotecznego brata.Wyjechali raniutko i nic nie wiedzieli o stanie wyjątkowym na terenie całego kraju.Ja zostałam ze swoimi rodzicami i małym siostrzeńcem.kiedy doszłam do łożeczka małego wówczas Pawełka,spojrzałam mu w oczy i sama siebie zapytałam.Boże Wielki co teraz będzie z nami?Dla mnie wtedy ten stan wojenny wydawał się końcem świata,obaw więcej niż troski o dalszy byt i przeżycie.Nikt z nas nie wiedział.co bedzie dalej?Kiedy wyszło się z domu widac było całe wagony pociągów towarowych z czołgami i lufami wystawionymi na zewnątrz.Bałam się bardzo i pytałam rodziców co dalej? Oni odpowiadali;będzie dobrze,ale teraz wiem-wcale tak nie myśleli.Nie było nic w sklepach.puste półki.Musztarda i ocet> co teraz i jak mogę powiedziec o tym swoim dzieciom.Przeciez one nie uwierzą,że tak mogło byc.U nas w domu było jedzenie.Pamiętam chleb ze śmietaną i cukrem,albo zamoczony w wodzie i posypany cukrem.Mama zawsze wyczarowała coś z niczego.Barszcz czerwony zabielany prawdziwa śmietaną[wtedy nie lubiłam]albo zupa szczawiowa z jajkiem.Wylewałam gdzie popadło ,a kiedy mama pytała czy smakowało? odpowiadałam ,że tak.Po jakims czasie mama znajdowała miejsce zupy i wtedy było nieciekawie[to przemilczę]W niedzielę zawsze był rosół z własnoręcznie zrobionym makaronem.Mama robiła prawdziwe kluski z jajkami.Do mnie należało utrzec pieprz do rosołu.W ręcznym moździerzu trwało to kilka dobrych minut. Najsmieszniejsze było z rosołem to jak zobaczyłam w garnku szyję kury.Wtedy wylewałam rosół gdzie sie dało ,a nalewałam wody.Teraz wydaje się to śmieszne,ale wtedy przerażała mnie ta szyja.Teraz nie używam jej do zrobienia rosołu.Stan wojenny trwał sobie ile trwał,ale nam to nie przeszkadzało. Kazdy miał co robic i dzień za dniem uciekał jak teraz w korporacji.Słuchałam Trójki,Niedżwieckiego i Beksińskiego czasem Kaczkowskiego.Fajnie było słuchac dobrych kawałków muzyki.Stan wojenny był i działy się w nim dramatyczne rzeczy ,ale moi rodzice uchronili mnie przed tymi strasznymi miesiącami tego nieszczęsnego czasu.Trzeba było się pilnowac ,miec przepustki ,po 22-giej siedziec w domu.To wszystko minęło ,ale czy bezpowrotnie? trudno dziś na to odpowiedziec.Za moment 13.12.się okaże czym nas jeszcze władza zaskoczy.pozdrawiam mimo wszystko.

 

Komentarze