Witam, po krótkiej pogawędce z Izą. Chodziłyśmy razem do szkoły i właśnie dziś, było co wspominać. Rozmawiałyśmy o szkole, o tym że trudno było się umówić na spotkanie. Nie było telefonów, bo stan wojenny sprawił, że zostały one wyłączone . Nie wspomnę o telefonach komórkowych, które wtedy nie istniały.
Mimo tego, wszyscy się spotykali, bawili i bez trudu umawiali. Wprowadzono godzinę policyjną, która utrudniała życie . Trzeba było wracać do domu przed 22.00. Determinacja i walka każdego, następnego dnia, dawała siłę do spełnienia marzeń .
Marzyliśmy o takich normalnych rzeczach, nie o nowym komputerze, ani nowych ciuchach.
Tych, niestety nie było można kupić tak z marszu, jak obecnie. Jakiś czas, gdy to się trochę wszystko unormowało, jeździło się na słynny Bazar Różyckiego, na warszawską Pragę . Tam można było kupić wszystkie rarytasy, ciuchy i wynalazki.
Niestety, my wtedy nie mieliśmy, aż tyle pieniędzy, by tam szaleć, bo tam było bardzo drogo. Czasem ciocia Tereska, która pracowała w hotelu ,,Europejski''przy Krakowskim Przedmieściu przywoziła cukierki czekoladowe. Wyjadało się [bajeczne]z całej tej mieszanki, bo były najlepsze, albo te z galaretką.
Mama je często zabierała i chowała, a potem dozowała po jednym lub dwa na tydzień.
Weszły w życie kartki na wszystko. Były na słodycze, papierosy, alkohol, mięso. Czasem można było zamienić czekoladę na papierosy albo odwrotnie. Teraz ktoś może pomyśleć ....hmm.. jakie to były ilości, że tak sobie można było wymieniać? Skromne...raczej znikome. Czekoladę tzn.wyrób czekoladopodobny zamienić na paczkę lub dwie papierosów.
Mięso też na kartki, ale potem okazało się to był kolejny rządowy absurd. Ponieważ; jeśli ktoś miał kartkę na mięso 20dkg to i tak musiał stać od szóstej rano do 11.00 aż otworzą drzwi sklepu . Wtedy przez szybę było widać mięso, wędliny, parówki miały inny smak. Te rarytasy miały inny wymiar.
Gdy zbliżała się godzina otwarcia sklepu, tłum napierał, gęstniał . Kto wtedy miał stanowisko w urzędzie, wchodził bez kolejki i zabierał ,,krakowską podsuszaną do domu. Jednak po dojściu do lady została tylko słonina, wątróbka, podroby jakieś podejrzanie niewyględne.
Polak potrafi i ze słoniny po dodaniu jabłka, papryki i cebuli wychodził pyszny, domowy smalczyk. Te inne jadalne też po dodaniu magii rąk i zmysłów były jadalne i podawane od święta. Mama zawsze tworzyła coś z niczego i nawet brak wszystkiego nie wyprowadził jej z równowagi. Chociaż teraz już się tego nie dowiem, bo mama nie żyje od kilku lat .Oglądało się TVP jak teraz, czyli ktoś przemawia, ktoś straszy, ktoś coś obiecuje- jednym słowem- sielanka!
Dziennikarze poprzebierani w mundury, wiadomości krótkie, temat jeden [wojenny] Dalej uwielbiamy wojnę, wojenne filmy i seriale. Graliśmy w warcaby, chińczyka lub karty. Jakiś czas potem był drugi program, ale podobny do dzisiejszego kanału z Torunia, czasem jakiś teatr telewizji lub Kojak [to taki trochę Bond] -
Zima była mroźna i śnieżna, więc chodziło się na łyżwy, bo staw tuż za torami zamarzł. Innym razem brało się sanki i szło na górkę, ile tam było radości. Wracało się mokrym, zziębniętym, i z odmrożonymi palcami . Mama podawała wtedy krupnik [nie mylić z tym w butelce z %] Dobry był, na cielęcince bo czasami rolnik mógł pozbawić życia małą krówkę. Nie do pomyślenia dzisiaj, bo i ekolodzy i Unia Europejska, stan pogłowia, kolczyki, numerki.
Dziś mamy wszystko, ale nie możemy robić rzeczy, które robiliśmy wtedy, kiedy niczego nie było . Jakoś się żyło, nikt z głodu nie umarł w odróżnieniu do obecnych czasów. Dziś z biedy umierają ludzie w całym bogatym kraju, gdzie banków jest więcej niż piekarni. Umierają bezdomni, których wtedy nikt nie widział, bo każdy miał pracę i pieniądze.
Ktoś, kto wtedy nie pracował nazywany był niebieskim ptakiem i mógł trafić za kraty. Dziś może trafić do więzienia ten, kto kocha inaczej, myśli inaczej, mówi nie to, co inni chcieliby usłyszeć. To co było to przysłowiowa bułka z masłem, teraz zacznijmy się bać, bo może być więcej krwi na ulicach niż wtedy, gdy ZOMO biło.
Boję się, nie włączam już telewizora, czytam lub słucham muzyki. Jak skończy się ten horror to włączę , nie lubię przemocy. Stan wojenny, cóż był dla nas pewnym testem, który Polacy zdali na piątkę..
Szkoda, że znów mamy powtórkę z rozrywki, ale w końcu ktoś, to szemrane towarzystwo wybrał. Szkoda tylko będzie, gdy któregoś, pięknego dnia, nie będę mogła nic napisać, bo ,,wielki mały człowiek''- naciśnie przycisk-STOP.
Trzymajmy się wszyscy razem, może dziś TU trochę chaos, ale miałam ciężki dzień. Miłej i spokojnej nocki.
Komentarze
Prześlij komentarz