Dzień po…

 




Wpis [sprawdziłam] 837 na moim blogu i będzie ich zapewne dużo więcej. Dzisiejszy zatytułowany ,,Dzień po…” mówi o dniu, w którym z podniesioną, dumną głową opuściłam niepewne miejsce, niestosowny przedsionek inteligencji i odrzucenia tych, którzy mają jednak coś do powiedzenia. 

Nie czuję pogardy, ani też złości- sama podjęłam decyzję, sama postanowiłam skończyć tę przykrą, zagadkową wciąż i upośledzoną machinę dostosowywania się do wszystkich naraz.

 Nie czuje urazy, ani znudzenia, ponieważ jestem osobą energiczną i można rzec energetyzującą, to zawsze znajdę stosowne zajęcie, by się zająć, by stworzyć coś smacznego, pięknego czy pożytecznego. 

Niejednokrotnie pisałam o stracie czasu, o uzurpowaniu sobie prawa do ,,znajomych” do osób, których nigdy nie widzieliśmy- no, chyba że tych ze szklanego ekranu czy mównicy parlamentarnej. Dzień po…ten, w którym obudziłam się, wypiłam kawę i pstryknęłam ,,Enter” pozostały same ikonki, zawsze gotowe do działania, zawsze podejrzliwe i namolne. Już nikt nie będzie mi niczego sugerował, nie będzie majstrował przy moim myśleniu i działaniach twórczych. Mam się dostosować do podawanych i sugerowanych wiadomości, reklam i tworów innych, którzy czerpią z tego kolosalne zyski, nie mając umiaru, ani litości, kreują i podstawiają pod nos swoje produkty, które mogłabym[ raczej powinnam] zaakceptować, bo inaczej mogę mieć problemy. 


Dzień po…jestem wolna, wypoczęta i spokojna. Już nie dowiem się, że ten czy tamten sypia z inną. Już nie będę musiała patrzeć na dziecięcą twarzyczkę bez oka, bez mózgu, która potrzebuje pomocy, która mimo ,,dobrej woli władzy” urodziła się, bo Bóg tak chciał, ale teraz potrzebne są ogromne środki finansowe, by uszczęśliwić wszystkich wokół. Nie muszę oblizywać się na widok pięknie wyglądającego ciasta, sama je sobie upiekę. Nie muszę czytać bredni o penisach, ani o sadystycznych orgiach w kościelnych zakrystiach. Teraz będę sama dla siebie kimś w rodzaju sternika, pilota,  czy matką boską po przejściach lub przed burzą. Nie muszę obserwować kretynizmu, szalonych ,,duperszwanców” i poranionych sercowo, finansowo i tych z ohydnymi piętami, odciskami i fałdami na brzuchu. [Akurat fałdki lubię] 


Jak przystało na kobietę dojrzałą, muszę się dostatecznie wysypiać, mniej denerwować, dobrze i zdrowo odżywiać, używać maseczki, chusteczki i płynów odkażających. Duża dawka sportu, warzyw i zielonej herbaty z dodatkiem świeżego imbiru, kurkumy i swojskich ziół, doda tylko urody i jeszcze większej łagodności. Dzień po… przeczytam wiadomości, pomruczę pod nosem, przeklnę trzy razy i znów coś dla Was napiszę. O #strajkkobiet [ten nie potrwa długo] o starym erotomanie, o jego parszywych planach i o #nowaPolska -o kraju, który po raz kolejny zmienia się na moich oczach. 


Fala strajków, która przetoczyła się mimo epidemii, mimo zakazów. Jestem spokojna o Polskę, Polki zrozumiały, gdzie jest problem, gdzie jest ,,pies pogrzebany” Teraz tylko opór, konsekwentne i stanowcze NIE, by kolejnym pokoleniom nie mydlono oczu 500 złotowym banknotem, by mogły farbować włosy, by mogły zakładać spodnie, by mogły rodzić, kiedy one to czują. #świeckiepaństwo jestem ZA, ochrona zdrowia, równe przywileje, traktowanie kobiety jak przyjaciela, nie wroga, zakładnika czy taniego pomagiera. Dzień po… całkiem fajny ten dzień, bez Facebooka, insta, grup, struktur i sponsorowanych treści. Dość manipulacji i kręcenia nam w głowach, dość decydowania za nas, terapii szokowej i złożoności poznawczej tylko po to, by wywołać wrażenie, ale jakie wrażenie? jest dobrze i tak ma być- namawiam wszystkich do porzucenia tego syfu. Kozłem ofiarnym być czy raczej wyluzowanym obywatelem? Ze swoim zdaniem, ze swoimi przekonaniami i świadomością, z użyciem mózgu wszystko się uda. {Po dwóch latach, dla czystego zysku moralnego, jestem ponownie} edycja.

Komentarze