Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, nigdy wcześniej nie widziałam, choć czasem udało się ukradkiem spojrzeć w jego stronę, stał wyprostowany, dumny i jakby szeptał coś do mnie przez szybkę. Istniał wcześniej, ale nigdy wcześniej nie zawładnął mną tak jak teraz. To on, to jego siła, moc i proces, który stawia go na pierwszym miejscu, ponad wszystko. To on jest bogiem, światłem, powietrzem, westchnieniem wielu i miłością mas. To on burzy obyczaje, zastanawia pokolenia i czyni zło, ale delikatnie, z ogromnym wyczuciem i niezwykłym pietyzmem.
Jego trzymamy blisko siebie, to on nas pilnuje[ zasilany nowymi źródłami, podpięty pod nasz system ochrony] To on zaskakuje coraz bardziej, to on umila, gdy smutno i gdy nie widzimy już niczego dobrego przed sobą. On zawsze gotowy do działań, do szturmu i do walki z wrogiem jakim są nasze niczemu winne rodziny, nasi przyjaciele czy znajomi w windzie czy w parku. Z nim śpimy, z nim jemy posiłki, z nim uprawiamy sporty, z nim podróżujemy [ bo jak to mogło być inaczej?]
Już nie pięć godzin dziennie, ale siedem i piętnaście i więcej… jesteśmy z nim. To statystycznie więcej niż w pracy czy w domu z nowonarodzonym dzieckiem, gdy to nie chce zasnąć. Nie jesteśmy już w stanie oderwać od niego oczu- zafascynowani i uwiedzeni, robimy to, co nam sugeruje. Wyświetlamy strony, oglądamy pozycje i tracimy czas, chwile, które już nigdy więcej nam się nie powtórzą. Nasze dzieci urosną szybciej niż nam się wydaje [ o czym wspominał on, nasz przyjaciel – nowoczesny, błyskotliwy, inteligentny, z kabelkiem w dupie]
Nie rozmawiamy z dzieckiem na spacerze, ani nie wydajemy poleceń swojemu pupilowi, którego z łaski zabraliśmy ze schroniska dla zwierząt.
Mówimy do niego i otrzymujemy odpowiedź, nie zawsze logiczną, ale to już nawet nie o to chodzi. Trzymamy go w dłoni, by był w zasięgu naszego wzroku, nie dopuszczamy nawet myśli, że moglibyśmy go utracić. Budzimy się z nim i wstajemy, bo nas budzi swym dopasowanym do naszych potrzeb dźwiękiem. Nawet nasz życiowy partner poległ w walce z nim- niewielkim, inteligentnym i najdroższym z możliwych. Nie jesteśmy w stanie oderwać od niego oczu, nie jesteśmy nawet w stanie dopuścić myśli, by rozstać się z nim na dłużej niż godzinę.
Jesteśmy uzależnieni bardziej niż narkomani, alkoholicy i hazardziści razem wzięci. Jesteśmy już tylko niewielkimi trybikami w całej tej skomputeryzowanej machnie techniki i pieprzonych algorytmów, polegliśmy tak szybko i tak łatwo- tylko dlatego, że rozleniwiliśmy własny mózg, własne potrzeby porozumiewania się. Już wystarczy nam tylko kawałek chińskiego badziewia, które dla prawdziwych ekologów, myślicieli i żyjących zgodnie z naturą, powinny znaczyć więcej niż tylko coś, co udaje kochanka, kumpla, przyjaciela, znawcę zasad, muzyki, sztuki czy moralności.
Reszta jest jeszcze w naszych rękach, ale to już na inny wpis… cierpią nasi bliscy, osoby, na których nam jeszcze do niedawna zależało, ale szybko odpuściliśmy sobie żywych, rozbrykanych czy trudnych, wolimy za nic nie odpowiadać, mieć w głębokiej dupie całe to roszczeniowe i rozkapryszone towarzystwo. Postawiliśmy na technikę, ale czy ona obroni nas przed groźnym wilkiem, brakiem dostępu do wody czy ugasi nasze pragnienie, gdy takie nastąpi…Koniec.
Komentarze
Prześlij komentarz