To nie będzie wskazówka typu- jak żyć, ani tym bardziej naukowe opracowanie w stylu nowatorskich terminów i treści. Kilka zwyczajnych zdań, które po przemyśleniu i dobrnięciu do sedna, doprowadziłam do stanu wprowadzenia w życie. Po dwóch latach i dwóch miesiącach bywania, przebywania, skundlenia, wycofania, zaskoczenia, zamroczenia czy innych szaleństw bez użycia przysadki mózgowej stwierdziłam, że mój świat względem mediów społecznościowych ma się jak krowa na salonach. Nie mam ochoty, ani tym bardziej czasu, zdrowia i uwodzenia swymi działaniami, udowadniać innym [ mało znanym i w ogóle nieznanym osobom] że żyję, że zjadłam pyszny obiad czy ubrałam tę czy inną kieckę.
Z tysiąca ,, znajomych na Fb” tak naprawdę znam tylko kilka osób, co mi po ,,lajkach” serduszkach i łapkach w górę, jak nikt nie zadzwoni i nie zapyta o zdrowie, o mój stan emocjonalny czy pogodę ducha.
Po co mi znajomi, którzy wciąż coś sprzedają, czymś kupczą, zachwalają ponad niebiosa coś, czego nie trawię, z czym mi nie po drodze. Skoro twórca wspomnianego medium sugeruje nam co mamy robić, jak działać, z kim nam najlepiej, to ja wymiękam. Nie muszę dowartościowywać się cudzym zdaniem, ani też wskazaniem na troskę czy uspokojenie rozochoconych istot, szukających pochlebstw, wrażliwości czy poczucia przydatności w społeczeństwie.
Pewnego rodzaju desperacja mi nie grozi, dojrzałam przez te dwa lata i dwa miesiące do momentu, w którym stwierdziłam, że nic tu po mnie. Nie lubię być na świeczniku, ani też grać pierwsze skrzypce, ale też nie lubię nudy, chamstwa i arogancji. Nie wspomnę o hipokryzji narodowej, która rozprzestrzenia się niczym #Covid19
Niczego nie muszę udowadniać, z nikim nie muszę konkurować, nikomu wchodzić w drogę, ani też pozyskiwać znajomości, które tak naprawdę są zawoalowanym elementem sztuki obecnych czasów. Podobno nie da się żyć bez ,,bywania” na portalach społecznościowych, tam trzeba pokazywać, błyszczeć i zaskakiwać, ale jak pisała Marie von Ebner- Eschenbach ,,Głęboka wiedza nie błyszczy” a dla sympatyków Buddy dodam za Taje Dordże ,,wiedza nie wystarcza, potrzebne jest doświadczenie wiedzy”…
Jak barany na hali musimy żreć trawę jak inne rogate, nie potrafimy czerpać z życia spokoju i radości, jak na cywilizowanych ,,człowieków” przystało, a spędzać czas na stukaniu w klawiaturę, zerkać co minutę czy ten ktoś odpisał, odpowiedział czy zareagował. Nasze prywatne terytorium przeniosło się do telefonu, tam skupia się życie towarzyskie dla wielu, tam spędzamy czas wolny i często czas w pracy. Przestało mnie kręcić to i owo. Szybko stwierdziłam, że to nie mój świat, nie moja bajka i nie moje zainteresowania. Udało mi się zlikwidować grupę, stronę tzw. Fanpage a także profil na znanym Twitterze, jednym ruchem, bez emocji, ale z ulgą i spokojem.
Mam teraz więcej wolnego czasu, mogę go spożytkować tak jak lubię, nie muszę pokazywać nowych szpilek, kolczyków czy pryszcza, który pojawił się przypadkiem na nosie. Mam plan likwidacji Facebooka i zrobię to z czystym sumieniem, z głębokim przejawem wolności i odzyskania człowieczeństwa z całym jego dobytkiem. Niczego nie muszę udowadniać, do niczego nie jest mi potrzebny, to ja się liczę, moje myśli, moje czyny i zadowolenie z życia. Nie chce uczestniczyć w życiu osób, których nie widziałam na oczy, z którymi czasem trudno się dogadać, a jeszcze trudniej zrozumieć. Zapewne napisze jeszcze raz, bo pisanie, malowanie, gotowanie…to moje hobby. Reaktywacja i uzupełnienie; stało się, usunęłam Fb, ale po czasie doszłam do wniosku, że ucierpią na tym moje obrazy, pisanie i przestrzeganie codziennych funkcji, a nuż kogoś zainspiruję? Oby.
Komentarze
Prześlij komentarz