Pielęgniarka, zawód wstydu?



 

Od ponad pół roku wszyscy żyjemy z pandemią, jedni bez strachu i paranoicznych błędów popełnianych w takich sytuacjach, inni w ciągłym stresie i niepewności co do przyszłości. Ci pierwsi bez wrogości i przygnębienia, ale w ciągłym transie i w biegu, ci drudzy zamknięci wręcz zabarykadowani tkwią w podejrzliwości i nerwowości, ale i trosce o innych. 

Cała masa informacji, tych różnych- lepszych, przydatnych czy nieużytecznych, krąży niczym  kometa po orbicie okołoziemskiej, po to, by dobrać się do naszego i tak już zbolałego i obciążonego mózgu. Za wszystkim stoją ludzie, ludzie obłudni, czasem ludzie zaczadzeni zwykłym przekłamaniem i konsumpcjonizmem, często ludzie, którzy pragną za wszelką cenę pomagać innym- to służba medyczna, lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, wolontariusze, dla których dobro innej osoby jest ważne. 

Ktoś z czytających zadał sobie kiedykolwiek pytanie- dlaczego brakuje młodych pielęgniarek i pielęgniarzy? 

Podczas zwykłych badań kontrolnych, takich tradycyjnych, roboczych czy utwierdzających nas w tym, że wszystko jest w porządku, czy tam zauważyliśmy młody personel. Czyżby pielęgniarka była passe, czyżby ten przyjazny, pokrzepiający, ratujący życie i zdrowie zawód był na wymarciu? Czy zawód dość kobiecy, delikatny, ale wyczerpujący i męczący się zestarzał, stracił na swej wartości? Zdezaktualizował się na cześć doklejania paznokci, piór na łysiejącej glacy, a może wyparły go sztuczne cycki, pośladki, łechtaczki czy może stał się nieekonomiczny? Nie przynoszący zysku, co w obecnej chwili liczy się najbardziej. 


Pielęgniarka jest przecież przy narodzinach, przez całe życie jest na wyciągnięcie ręki, jak też bywa coraz częściej tkwi przy nas, pilnuje jakim rytmem oddychamy, dodaje nam tlenu, jedzenia przez rurkę i obsługuje nasze wszelkie, dolne partie naszego organizmu. To ona dba o nas, jak ogrodnik o swe roślinki, to ona dzwoni, gdy zauważy błąd w sztuce lekarskiej, bądź tej w programie komputerowym. To ona delikatnie dobiera nam igiełkę, by przez delikatną skórę pobrać nam krew do analizy. To ona stoi jako pierwsza przy lekarzu, który ratuje nasze chore serce, nerki czy nogę. Podaje specjaliście  narzędzia, trzyma nas za rękę, kontroluje wszystko, co z nami związane. 


To ona siedzi przy naszym łóżku, gdy jest taka potrzeba [ ktoś westchnie- za free nie siedzi] Nie chciałbyś być na jej miejscu. Tym bardziej teraz, podczas pandemii, gdzie rąk do pracy jak na lekarstwo. 

Co się dzieje z tym zawodem, co hamuje to, że młode, zdolne, na oko pracowite i wytrwałe nie garną się do tego zawodu? Nie ma szkół, brakuje motywacji? Zapewne odpowiedź jest proste, ale i smutna. Jest to zawód wysokiego ryzyka, ogromnej odpowiedzialności i troski. Komu chciałoby się to robić, kto za grosze chciałby dzielić się swoim czasem, przychylnością i ochroną. lepiej stukać w marketingowy monitorek pazurem, lepiej mieć posadkę cieplutką, nienarażoną na tłumy, na obelgi i histerie rodzin, które popadają w furię i wywalają całą złość na personelu medycznym. 



Mam jednak wrażenie, że młode kobiety[ mężczyźni też] wolą pójść, popracować, zarobić i wrócić. Nikt nie chce brać odpowiedzialności za czyjeś stresy, humory, chimery i paranoje. Jak ze wspomnianym doklejonymi paznokciami dobrać się do cewnika czy wenflonu? Jak wytrzeć łzę na policzku osoby, która w oczach odchodzi z tego świata, jak spojrzeć z czystym sumieniem w oczy bliskich zmarłej. To zbyt trudne, zbyt obciążające system młodych, pięknych i [ bogatych duchowo] żartowałam z tymi bogatymi duchowo. Oni nigdy tego nie zrozumieją, bo cierpienie to podobno przeszłość i nie ma co się w to zagłębiać. [ przykre to, ale prawdziwe] i niech mi powie ktoś, że to nieprawda.

Komentarze