Uzyskać odpust.

 




Ubawiłam się szczerze, słuchając jakiegoś bęcwała kościelnego, że powinnam uzyskać odpust zupełny, w innym przypadku moja wiara jest niegodna pana.
 

Moja wiara w co? w dobro ludzkie, wiara w obojętność czy złudzenia codzienne? Może ten patafian miał na myśli jakieś inne obrządki, inne istoty, schorzenia czy urojenia?- Ja mam biegać tam czy, gdzie indziej, by trafić do…hmhm nieba? czym jest dla mnie niebo? Niebo to przestrzeń nade mną, to wszystko to, co widzę, co czuję, czego doświadczam, starając się przeżyć kolejny dzień. 


To z niego pada deszcz, sypie śnieg, czy przedzierają się promienie słoneczne, niebo może robić  się srogie i czasem wieje grozą. Uzyskam odpust tylko wtedy, gdy będę grzeczną, naiwną, wiejską babą czy może wytworną, zmanierowaną mieszczką, która gardzi smutkiem, pustym garnkiem i źle ubranym jegomościem. Ten szajbus nie dodał czym mam się zajmować, jakie mieć konto w banku, by uzyskać owy odpust. Nie dodał też, z kim się przespać, by mieć się z nim czym podzielić, komu przyłożyć nóż do gardła, gdy zajdzie taka potrzeba i z kim ewentualnie udać się w podróż, by zdać stosowne relacje lokalnemu biskupowi. 

Kogo, jak i w czym zapakować do trumny, kogo opłacić, by wiedział, co śpiewać i w jakim tonie? Ile dać w łapę łapciuchom, ile organiście, a ile klesze, który i tak już dawno obwąchał twój dom podczas obrzędów pozyskiwania danych czyli corocznych odwiedzin. Mam uzyskać odpust, by otworzyć sobie główną furtę na parafialny cmentarz, w innym przypadku mogę  mieć poważny problem[ o kurła] ,,Zwyczaj chowania zmarłych w kościołach prawdopodobnie miał związek z wiarą, że świątynia jest rodzajem bramy pomiędzy niebem, a ziemią i spoczynek w jej wnętrzu przyniesie zmarłemu szybsze odpuszczenie grzechów i zbawienie” Andrzej Włusek artykuły historyczne ,,Historykon.pl ”


Dziś jestem, jutro nie będzie po mnie śladu… Moje ciało w moment przemieni się w proch, a tym powinien zająć się wiatr, którego czasem lubiłam słuchać, fale morskie, na które patrzyłam z uwielbieniem. Cmentarz, to ponure miejsce, to kwatery możnych, władczych i panoszących się, to zarośla, do których nikt nie zagląda, to trudno dostępne, ciasne i wąskie szpary, za którymi da się jeszcze upchnąć pojedynczy plebs, który za życia gardził chrzcielnicą czy kościelną amboną. 

Miejsca, gdzie narodzone przedwcześnie dzieci, nieochrzczone trafiały za cmentarny mur, albo w najlepszym przypadku pod ramiona przodków, po których już nic nie pozostało. Mam starać się uzyskać status honorowego poganina czy raczej Żyda lub obywatela miasta? A może trzy w jednym, może warto poświęcić się idei uzurpującej sobie wszelkie prawa do nas. Raczej nie dla mnie te teorie i świadomość, że muszę tak, a inaczej mi nie wolno. 


Nie chcę żadnych pobłażań, kiermaszów solidarnościowych, ani festynów wdzięczności, niespójności i podejrzliwości razem wziętych. Nie mam ochoty na pobłażanie w tej kwestii, nie mam czasu na to, by ktoś darował lub nie ,,moje grzechy” czym one są w stosunku do zawinień obecnego świata, czym one są w rezultacie przestrzegania ludzkich praw, zachowań i obyczajów. Ja mam się ograniczać, folgować, zatrzymywać w swych dążeniach, by im było lżej na sumieniu, by im było raźniej w stosunku do tego z góry. Jak żyć panie premierze?, a raczej stojący na schodach władzy kościelnej, Franciszku. 

Komentarze