Dwa dni wcześniej pisałam o tym, jak bardzo wszyscy ucierpieliśmy zamknięci w czterech ścianach – zresztą rozpisywałam się również w lutym i marcu. Puste plaże, góry, lasy i szkoły, zamach na naszą wolność, nasze poglądy i definicje życia.
Zmarło kilkoro znajomych, kilka osób przeszło chorobę bezobjawowo, inni zaś siedzieli w kwarantannie pod stałym nadzorem milicji obywatelskiej. Plony były wyjątkowo marne tego lata.
Miliony stonki, ohydnych i żarłocznych ślimaków, aktywnych kretów, mrówek i paskudnych komarów. Połowę tego, co się udało urodzić pożarła zmutowana zaraza ziemniaczana, szara pleśń czy mączniak- wspomniane mało co reagowały na nowoczesne środki{ tylko większa dawka poradziłaby sobie, ale jak wtedy zjeść takiego przydomowego pomidora, ogórka czy paprykę}
Zresztą, udało się zrobić sporo przetworów na zimę z tego, co dało się zebrać. Fasolka szparagowa, zioła czy szpinak nieźle dały sobie radę ze wspomnianymi choróbskami.
Znów urosły wnuki, znów starsi jesteśmy o rok, więc z czego się tu dziś cieszyć?
Jestem zadowolona z tego, co poza mną, ale też gotowa na to, co przede mną. Co przyniesie 2021 rok, czym zaskoczy, czym zasmuci, a czym rozweseli.
Obyśmy zdrowi byli, szanowali się wspólnie, starali się wspierać i rozumieć nawzajem. Czasem odezwali się do osoby, która zapewne czeka na telefon, na rozmowę. Postarali się o znalezienie czasu na to, co ważne, na chwile, na które ktoś bliski zapewne czeka. Życie jest zbyt krótkie, by tracić je na dokopywanie innym, na podstawianie nogi, na ciągłe niesnaski i niedomówienia.
Rozmawiajmy ze sobą, tak zwyczajnie, po ludzku, w języku, który nie sprawia bólu. Bądźmy sobą, bo warto. Szczęśliwego Nowego 2021 Roku!!! Dziękuję wszystkim Tym, którzy byli ze mną przez ten 2020 rok, czytali, dzwonili czasem, a nawet udało nam się czasem bryknąć na rowerku i pogadać. Dzięki za wszystko i trzymajcie się cieplutko… Czekaliście zapewne na jakieś pikantne historyjki, ale te owszem, ale i na nie przyjdzie pora.
Komentarze
Prześlij komentarz