To niemodne, zakazane, wręcz niedozwolone, ale jakie smaczne. Teraz wypada jeść liście, korzonki czy nasiona, bo takie trendy, bo trzeba się pokazać, zademonstrować to, co ,,celebryty” mają w głowach.
,,Nety'' zalewają nas przepisami kulinarnymi, a od początku pandemii widać wszędzie chleb, zakwasy, pieczenie i przeróżnego rodzaju bułki, chałki i ciasta.
Polskie gospodynie wyległy z kanap i powędrowały do garów, a tam stosy nowoczesnych mikserów, robotów i przyborów, a wszystko po to, by sprawdzić się kulinarnie, by jak najlepiej pokazać się z gorącym jeszcze wypiekiem na modnym insta [ to wymóg, to konieczność, bez insta nie ma pichcenia, bo po co]
Szkoda tylko, że jeszcze wspomniany insta nie przenosi zapachów, bo byłoby ciekawie. Wspomniane nety uginają się od przepisów, proporcji i restrykcji. Każdy pragnie sprzedać coś pysznego, przemycić sprytną przekąskę, udoskonalić babciny tradycyjny przepis i uznać za swój osobisty wyczyn.
Osobiście kocham gotować, lubię łączyć składniki, próbować i testować nieodgadnione czy trudne do sporządzenia. Smaki z dzieciństwa- proste i wyjątkowe, bo przecież nawet zwykła pajda chleba polana wodą czy kwaśną śmietaną, posypana cukrem [ cukier obecnie nie wchodzi w rachubę] miała swoje miejsce, a jaki kunszt za tym szedł. Trzeba było ukroić tę pajdę samemu [ mając kilka lat] wyjąć z komory słój ze śmietaną i znaleźć cukier w dolnej szafce kuchennej. Ileż było frajdy z tej pajdy, wystarczała energetycznie na kilka godzin brykania po podwórku.
Żadne z rodziców nie ganiało za tyłkiem i nie wpychało jedzenia, ale zawsze było sute śniadanie, obfity obiad i lekka, ale pożywna kolacja. Teraz wszelkie dobra kulinarne są na wyciągnięcie ręki, sklepów jest tyle, że z łatwością wyżywiłoby się nawet sto milionów obywateli.
Skoro jest zima, to też nie zapominajmy o tym, by stosownie do niej się odżywiać. Liście sałaty, zielony ogórek czy szparagi zostawmy na czas wiosenno letni. Teraz ważne są kiszonki, które uchronią nas przed przeziębieniem czy katarem. Pierogi, łazanki czy kluski śląskie- niby ciężkie i nieodpowiednie dla wielu, ale jakże smaczne i porządane. Nie wyrzekajmy się potraw mącznych- zawierają sporo składników odżywczych, dostarczając organizmowi energii na kilka godzin.
Nie namawiam do codziennych podjadań kluchów czy placków, ale raz w tygodniu, a przy okazji korzystając z całej gamy produktów z mąki orkiszowej, pytlowej czy razowej { pszenną omijam jak mogę} choć bez przesady.
Zaskakująco smakować powinna teraz zupa ogórkowa, szczawiowa czy kwaśnica na sporej ilości stopionych końcówek wędliny.
Ogórkowa na maśle czy wspomniana szczawiowa z jajeczkiem i ziemniaczkami. Dla większej liczby amatorów kuchni staropolskiej polecam zupę, którą [ na zamówienie domowników] robiła moja mama. Własnoręcznie zrobione zacierki, ugotowane na mleku, potem tym mlekiem zalane ziemniaki i do tego skwarki z boczku{ bożesz ty mój} jaka to pyszota, jeszcze mam tego jedzonka smak w głowie.
Wspomnę jeszcze ,,pazibrodę” kluski z tartych ziemniaków, z odrobiną mąki ziemniaczanej i jajka. Wykładane łyżką na gotującą wodę, wyjmowane durszlakiem na talerze i zalane gorącym mlekiem z dodatkiem stopionej słoninki i cebulki.
Takie i inne przepisy znajdziecie w moim blogu w archiwum, jest tego całe mnóstwo…choć wiele jeszcze przede mną.
Dziś łazanki{ będą na kilka dni} ze sporą ilością grzybów suszonych, swojskiej przesmażonej kiełbaski i cebuli. Sporo majeranku, pieprzu i trochę kminku, co by żołądek miał ulgę w cierpieniach, a dla wątroby- moja herbatka, którą robiłam przez całe lato{ teraz szczególnie, smakuje wybornie} Pozdrawiam ciepło i i smakowicie ze swojego królestwa jakim jest kuchnia.
Komentarze
Prześlij komentarz