Covid-19 {część 3}
ZOFIAAAA 21 LUTEGO, 2021
Weekend dla chorego w Polsce, może oznaczać kilka nieprzyjemnych sytuacji. Możesz umrzeć w samotności, nie dodzwoniwszy się do jakiegokolwiek punktu troski i opieki zwanej dalej publiczną opieką zdrowotną.
Możesz umrzeć z tęsknoty, głodu i braku leku na twoją dolegliwość, bo niby państwo polskie ci coś tam gwarantuje, to w sumie weekend nie podlega żadnym restrykcjom i rządzi się swoimi prawami. Miałam sporo szczęścia tym razem i udało mi się pogadać z lekarzem przez telefon, niby to niewiele, ale dało sporo wskazówek i wyjaśnień. Lekarz wyjaśnił zawiłości bólu mięśni, pojawienia się duszącego kaszlu, kataru czy chociażby kucia pod żebrami lub nieznanego dotąd bólu żołądka.
W poniedziałek rano zaprzyjaźniona pielęgniarka z państwowej placówki medycznej postarała się, by zadzwonił do mnie lekarz internista i wysłuchał moich pytań, wsłuchał się w szmery z moich płuc i ocenił stan mojego zdrowia.
Przepisał antybiotyk na zapalenie oskrzeli, kilka medykamentów usprawniających mój przewód pokarmowy, gardło i wzmocnienie organizmu do czasu wyjaśnienia wszystkich okoliczności związanych z moim bardzo złym, wręcz pogarszającym się z dnia na dzień zdrowiem. Wciąż wysoka temperatura, poty i dreszcze nie dawały mi spokoju.
Podjęta decyzja natychmiastowa o zrobieniu testu na Covid -19 była słuszną decyzją, ale trudną do zaakceptowania. W środę zrobiłam profesjonalny, genetyczny test na to cholerstwo. Czekanie na wynik było niczym innym jak czekanie na wyrok, bo albo się uda i wynik będzie ujemny, albo znów coś mnie dopadło i niewiadomo czym się to skończy.
Ktoś powie- eee, to tylko wirus, a ja dopowiem- tak, to śmiertelny wirus, zbiera żniwo, kosi na lewo i prawo, ale społeczeństwo jeszcze nie dorosło do tego typu informacji.
Większości z nas, wydaje się, że to zwykła grypa, że sama minie, że wystarczy przeleżeć i wziąć aspirynę. A tymczasem ból mięśni nie odpuszczał, ba, nawet przybierał na sile, nasiliły się bóle w klatce piersiowej, a nawet niewielki kaszelek sprawiał opór, ciężko było oddychać, momentami bałam się, że się po prostu uduszę, że nie dam rady na czas złapać oddech, że coś mi się zatka w płucach i na tym zakończy się mój żywot.
Test zrobiony, wynik pozytywny odebrałam z honorami, popłakałam się oczywiście, ale wiedziałam, że nie mogę teraz płakać i użalać się nad sobą, teraz zaczyna się walka o być albo nie być- walka z samym sobą o przetrwanie, tylko ode mnie zależy w jakiej formie wyjdę z choroby i czy w ogóle wyjdę. Mamy czwartek, kolejny dzień choroby, czwarty dzień na kuracji antybiotykowej, a tu żadnej poprawy, wydaje mi się, że jest jeszcze gorzej niż było… CDN…
Komentarze
Prześlij komentarz