Covid-19 i ja{część 1}okrojona.






Na wstępie podrzucę kilka zeszłorocznych [z marca] wpisów dotyczących tego, co mnie niestety nie ominęło. ,,Przeorganizowanie życia” ,,Akcja- mobilizacja” ,,Podły czas” czy idealne ,, Na tropie nieśmiertelności” 

Od tygodnia leżę i obserwuję swój organizm, swoje ciało, ręce, oczy czy dotąd białe zęby- teraz są ciemne, raczej szare mimo porządnej szczotki i dobrej pasty. Mam apetyt, smak, czuję zapach perfum, gdy przyjdzie mi ochota na odrobinę przyjemności. 


Katolik powie, że Bóg tak chciał, że wszystko w rękach Boga…a ja twierdzę, że jednak wirus bardzo chciał się ze mną spotkać, mimo, że bardzo się starałam uchronić, że uważałam na siebie, to wirus dopadł mnie wtedy, gdy mój stres osiągnął apogeum, a odporność spadła do zera. 

Brak mi siły na podniesienie kubka z herbatą, brak siły na samodzielne skorzystanie z toalety czy chociażby przemycia wodą twarzy. To na tyle mnie dziś stać, więcej nie dam rady. Proszę, dbajcie o siebie, wysypiajcie się i nie stresujcie. Okazuje się, że to najbliższe osoby są stałym źródłem lęków, dramatów i spadku odporności, czas wyznaczyć granice i zacząć myśleć o sobie…{ i kto to mówi?} cdn…

Komentarze