#Covid19 {część 5}





Kolejny weekend w koronie minął niczym noc poślubna- stać mnie już na żarty, to dobry znak. Zjadłam miseczkę poczciwego rosołku z makaronem, wyszarpałam nawet kawał indyczego skrzydła, popiłam naparstkiem pigwówki i poszłam spać. 

Choć z tego miejsca namawiam wszystkich czytających, by na jakiś czas zrezygnowali z alkoholu, by zaprzestali spotkań i biesiad. Należy również zacząć myśleć tylko o sobie i swoich potrzebach, nie rozmyślać o innych, nie bujać w obłokach, a zejść na ziemię. Wszelkie planowanie wakacji odłożyć na korzystniejszy moment, aż epidemia trochę się wyciszy, osłabnie. 

Dzwonią do mnie znajomi, którzy przeczytali moje wpisy i dopytują się o szczegóły mojego niedomagania. Cóż, cieszę się, że mimo wszystko nie trafiłam na szpitalny oddział. Moja znajoma Bożenka opowiedziała mi historię pewnego 34 letniego Artura z Warszawy, który leżał podłączony do respiratora, w momencie, gdy po kolei umierali jego współtowarzysze niedoli covidowej – tak się załamał, że nad ranem i on zmarł. 


Kolejna niepotrzebna śmierć to matka z córką, które trafiły nad ranem do szpitala, niestety matki nie udało się uratować, córka trzymała ją za rękę, leżały blisko siebie- która którą zaraziła teraz już jest nieistotne. 


Wczoraj dowiedziałam się, że zmarł mój kolega Boguś Wójcicki, tak bardzo mi Go żal…podobno miał udar, ale na miłość boską- miał tylko 54 lata-  Ile strachu, niepewności i żalu? Miał całą masę planów i marzeń, niedawno zakupił zjawiskowy motocykl, był z żoną u mnie w ubiegłe lato. ,,Fura” zrobiła na mnie wrażenie, tym bardziej, że Boguś nigdy wcześniej nie przejawiał swoich motorowych upodobań, teraz zmienił się ku uciesze bliskich, aż tu nagle  taka tragedia. {Aldonko, jestem pod telefonem, bardzo mi przykro z tego powodu} Tak bardzo cieszyliście się na te wypady wspomnianą ,,furą” jedna chwila przekreśliła całe starania wokół tego co miało się jeszcze wydarzyć. 



Na szczęście jest poniedziałek, kolejny dzień lutego, słoneczny i ciepły. Chce się wstać, wyjść, iść ku słońcu, ku przygodzie. Ile z nas nie dożyje wiosny, ile z nas nie dotknie zielonej i ciepłej trawy, piasku na plaży. Mniej stresu, więcej ruchu na świeżym powietrzu, bo tak sobie myślę, że gdyby nie moje rowerowe eskapady przez całe lato i zimowe marsze z kijkami, nikt nie wie, jak potoczyła by się moja Covid-owa historia. 


Mam jeszcze okropny kaszel, który co chwilę dusi i zatyka, ale mam nadzieję, że to ostatnie podrygi tego skurwiela Covida, oby! CDN…uważajcie na siebie, nie ufajcie nikomu, licho nie śpi. 

P.S. A propos leków, zaciekawiło to pewną panią redaktor- odpowiadam, że antybiotyk ,,Zamur 500” podany w ubiegły poniedziałek dobrze mi zrobił. Kolejno, ,,ProbioMax” to wiadoma osłonka, po niej zwiększona dawka witaminy D3 czyli lek nie suplement ,, Vigalex Forte” zwiększona dawka witaminy C [ tu spore ilości ze spiżarni, kiszonki] od początku dostarczam swoim płucom lek wziewny o nazwie ,,Atrodil” a dodatkowo dziś po wizycie telefonicznej pani doktor Kowalewska z państwowej przychodni w Błoniu przepisała mi dodatkowo lek na kaszel ,,Erdomed 300 mg” 


Lek trafiony, bo po pierwszej kapsułce poczułam ulgę, choć to jeszcze nie to, na co liczę, ale kapeńkę lżej. Od początku choroby biorę też lek ,, Anapran” -łagodzi moje niemiłosierne bóle mięśni i stawów. Opieka publicznej  placówki jest zadowalająca, jest telefon dla osób chorych na Covid, gdzie można uzyskać wszelką, fachową pomoc. Jeśli ktoś jest mądrzejszy i uważa, że antybiotyku nie używa się na wirusy, to niech tak sobie myśli- ma pełne prawo. To tyle na dziś, piszę co mi przyjdzie do głowy, może komuś coś po tym moim pisaniu przyjdzie do głowy, może zacznie być ostrożniejszy.

Komentarze