#Hornówek #Lipków





To tu spędzałam część wakacji będąc dzieckiem. To tu mieszkała rodzina mamy, ciocie, wujkowie i ich moi rówieśnicy, z którymi piło się oranżadę, chodziło na lody do pana Zielińskiego czy na grzyby do lasu. 

To tu czułam się jak na wczasach, Rysiek i Anulka pokazywali tajemnicze miejsca, w których mieszkały jeszcze wtedy dzikie zwierzęta. Nora lisa[ tych wciąż wszędzie pełno] podobnie jak dzików czy kun lub łasic. 

Wtedy świat był sam z siebie przyjazny, wrażliwy i spokojny- byłam dzieckiem, wielu rzeczy nie słyszałam, cała masa złych informacji nie docierała ze względów oczywistych lub z poczucia bezpieczeństwa ze strony rodziców i bliskich osób. Ten las wokół, do którego konieczne było wykupienie biletu na przejazd pociągiem i autobusem[ mało kto posiadał wtedy swoje auto] niby rzut beretem, ale sama podróż, też była nie lada atrakcją. 

Tu, w tym domku z transparentem, sprzedawano pyszne lody.
Wujostwo czyli brat rodzony mojej babci mieszkał wtedy w pobliskim Stanisławowie, to właśnie tam jechało się ,, na Rocha” czyli na odpust do oddalonego 5 kilometrów Lipkowa [warto poczytać historię tego miejsca] W sierpniowy dzień, wszyscy biesiadnicy szli na mszę [ dzieciarnia raczej lgnęła na odpustowy bazar próżności] bez telefonów komórkowych, wszyscy stawili się na miejsce zbiórki i podążali ku świątecznemu obiadowi, przygotowanego przez zwinne ciotki i wujenki. 

Domowy rosół nie miał sobie równych, pieczołowicie wykrojone kluseczki, a wszystko do wyboru do koloru posypane świeżo pokrojonym koperkiem lub natką pietruszki. Jedzono kolejno, według wzrostu i wieku- po knypkach i całej, zgromadzonej, zgłodniałej do granic wytrzymałości dzieciarni zmywano ręcznie talerze i pod jabłonką {chyba to była jabłoń} starszyzna zasiadała do po-odpustowego obiadu. 


Wtedy to wspomniana ,,rodzinna rada nadzorcza''- upajała się dniem wolnym, ciocinym trunkiem i wyborną wódeczką { oprócz naszej ,,smrodowej” watahy, wszyscy posiadali już dowody osobiste} Impreza trwała do późnych godzin, część rówieśników poszła przez las do własnego domu  [ do wspomnianego Hornówka] Po  latach okazało się, że jedną miejscowość od drugiej oddziela tylko ulica 3 maja. 



Wtedy to cała gówniarska hałastra biegała po lesie, który znajdował się zaraz za stodółką wujka Kazika Skalskiego. Ciocia Antonina była niezwykle pracowitą kobietą, wychowała szóstkę dzieci, prowadziła dom, uprawiała pole, karmiła zwierzęta i piekła niezapomniane w smaku ciasta. Zręcznie kroiła sernik i rozdawała na kolorowym, niewielkim talerzyku [ by dla wszystkich starczyło] 

Niezwykłe drożdżowe ciasto podane na grubym talerzu, do dziś pamiętam jego smak, mimo ciężkiej pracy na roli, znalazła czas na wypieki, na pogaduszki i na przekazanie wiedzy kulinarnej[ wskazówki względem pikli, mam  do dziś w pamięci. 

Jako, że mieliśmy daleko do domu, zawsze ,,na Rocha” [16.08] zostawaliśmy na noc. Zawsze w nocy była burza z piorunami i silnym wiatrem, który przynosił niezwykle potężne opady deszczu. Kto spał w domu, miał wielkie szczęście, ale biada tym, którzy upierali się, by pójść do stodoły. 

Cóż, zawsze można było we wspomnianej stodółce liczyć na ryzykowne atrakcje, ale to ryzyko właśnie było wtedy najważniejsze. Burza z piorunami i ulewa, podczas, gdy zasypiasz- wtedy takie i inne przygody liczyły się najbardziej, pozostały na długo w mojej głowie. 


 Co tam deszcz, co tam niedogodności, ważne, że obok był atrakcyjny kuzyn, z którym można było pogadać o muzyce czy o szkolnej lekturze. Zawsze nad ranem w ciocinej kuchni przemoczone kury suszyły swoje szmatki i parzyły chińską zieloną[ dostępną w każdym sklepie] herbatę. Ciocia rano doiła krowę i gotowała mleko, a do mleka wyjmowała ze spiżarki ciasto – to był znak, że trzeba pójść na autobus i zbierać się do domu. 

P.S. Jutro napiszę konkretnie o #Hornówek jak jest teraz i co mnie w nim urzekło…{zawsze chciałam opisać ten Lipków, więc niewiele, ale jest}…co do wujków i cioteczek, to większość już zmarła. Mogę tylko pójść na pobliski cmentarz i zapalić lampkę, pogadać, spojrzeć niektórym w oczy.

Cieszę się, że mogłam spotkać się z żoną wujka Józka czyli synem wuja Kazika Irenką i Jej synem Ryśkiem{ Anulka zmarła ponad 20 lat temu, jako 30 letnia kobieta} Spotkałam też kuzynkę wujka Stefana i cioci Stasi, ale o tym już w jutrzejszym wpisie…w końcu był jakiś powód, że tam się znalazłam po 40 latach…

Komentarze