Nie poddam się.





Jest mi niezwykle ciężko, noce z duszącym kaszlem, dni ociężałe i mroczne. Nie wiem co dalej, nie wiem ile jeszcze potrwa moja okrutna przygoda z Covid,em . Owszem, lekarze dzwonią, pytają jak się czuję, przepisują nowe leki, ale nic z tego nie wynika. 
Z całym tym zamieszaniem wokół kwarantanny też jest niezła jazda, teoretycznie nikt mnie nie osłucha, ale mam siedzieć w domu, bo tak trzeba, bo takie są przepisy. Saturacja na poziomie 97-65, apetyt jak po dwugodzinnym marszu po lesie, kaszel jak u wypalającego trzy paczki dziennie palacza ,,sportów” 

Mimo wszystko, nie poddam się, walczę o siebie, o swoje zdrowie, kondycję i świat. Ciężko będzie wrócić do tego, co było wcześniej, ale dziś, z pozycji leżącej, z uporem i determinacją twierdzę, że warto zawalczyć o wszystkie chwile, które przede mną. 

Skoro los potraktował mnie dość łagodnie { hmm. łagodnie} to mam prawo twierdzić, że jeszcze sporo przygotował dla mnie. Muszę w marcu wysiać nasiona pomidorów, zajrzeć do roślin, które poradziły sobie lub nie z mrozem i śniegiem. 


Zająć się drzewkami owocowymi, krzewinkami malin i jeżyn. Wystawić twarz do słońca, podreptać wokół domu i poszukać krokusów, przylaszczek czy przebiśniegów. Wsłuchać się w szum traktorów pędzących na pobliskie pola, poczuć powiew chłodnego jeszcze wiatru, pobyć sobą, a czasem z samym sobą. 


Skoro dostałam szansę dalszego istnienia, to może warto zrobić coś więcej, pokazać innym, że można, że powinno się, że warto czasem uśmiechnąć się, zagadać i dać tym samym szansę komuś, kto stracił sens istnienia. 

Choćbyśmy stracili wszystko co mamy, to zawsze jest jeszcze COŚ, a mianowicie MY jesteśmy! Musimy zaakceptować siebie w takiej konstrukcji, w jakiej się znaleźliśmy. Wiadomo, każdy chciałby być piękny, radosny i szczęśliwy, ale czasami przychodzi taki moment, że czujemy się jak pęk jesiennych liści czy para zużytych pantofli. 


Tylko od nas samych zależy- co dalej z nami. Nasi bliscy, nasza rodzina- powinna wspierać, podnosić na duchu, wzmacniać, a tymczasem dzieje się różnie. Walka o byt, o majątki czy nowoczesny trend jakim jest wstyd posiadania chorej matki, babki czy ciotki. Na szczęście mam spokój  w tej materii, widzę więcej niż zauważają inni, mam swój świat, świat wiejskich pejzaży i smaków i nikt mi tego nie odbierze. 


Otrzymałam kolejne życie, więc niczego nie przegapię, nad niczym nie będę się zastanawiać- coraz mniej rzeczy mnie irytuje. Polityka{nie mam na nią wpływu} podobnie jak moje ciało, uroda czy przemijanie, wszystko dzieje się według starych, utartych zasad. Reszta jest tylko pragnieniem, uciechą i chwilami, które z czasem przejdą do historii. I tego się trzymajmy, z dala od chamstwa, okrucieństwa i toksycznych osobników.

Komentarze