Oczywiście, że lubię schabowe, choć już nie tak często jak w młodości. Można było zjeść dwa, popić zimnym mlekiem i pójść na balety. Teraz, z wiekiem, raczej z upływem czasu marne widoki na niepewne podjadania czy skomplikowane łączenia. Teraz trzeba pomyśleć, by nie narobić sobie szkody, by nie narazić brzuszka na niepotrzebne rewolucje.
Dziś wegetariańskie kotlety z selera korzeniowego.
Oczyszczam średniej wielkości selera, myję i obieram cienko ze skórki. Potem ścieram na grubych oczkach zwykłej tarki{ można wszystko zrobić w nowoczesnej maszynie} ja osobiście wolę powoli, własnoręcznie z pietyzmem i oddaniem.
Do startego selera dodaję pół szklanki otrąb żytnich, dwa jajka, sól czosnkową, pieprz- czasem dodaję sera żółtego np. Cheddar czy Feta, ale tym razem walczymy z po Covid, owymi kilogramami. Sypnęłam za to sporą garść natki pietruszki, ale można dać bazylię, koper czy oregano, a jak ktoś lubi to rozmaryn czy szałwię.
Formuję niewielkie, płaskie kotleciki i delikatnie wkładam na rozgrzany olej.
Smażę podobnie jak mielone, ale trochę krócej, bo wszak to nie mięsiwo, a roślina. Za każdym razem robię malutki kotlecik na koniec, po to, by służył jako tester. Podjadam go po kawałku, wyciągając z patelni bo ździebku, próbując sprawdzam czy seler jest należycie usmażony. Te wczorajsze wyszły niezwykle smaczne, wręcz rewelacyjne – serio.
Wersja mniej kaloryczna podana z jajeczkiem na miękko i z miksem sałatek. Wersja druga- dla chłopa do kosy lub do pługa, podana z makaronem oblanym sosem śmietanowo serowym z dodatkiem szyneczki i wędzonego boczku oraz szpinaku.
Obie wersje tanie i łatwe do wykonania, ale co za uczta dla podniebienia, i ile kroków na świeżym powietrzu, by przetrawić tę okoliczność cudowną dla oka, duszy i kubków smakowych, ale co tam…raz się żyje. Można popić to wspomnianym mlekiem czy maślanką, ale jestem już w takim wieku, że naparstek pigwóweczki nada się jak najbardziej.
Na zdrowie. #pysznepl #lubięgotować #gotowaniemojapasja #gotujznami #kotletjarski
Komentarze
Prześlij komentarz