Kto następny…?




 

Kogo powoła Bóg [to dla katolików] kto sam z własnej i nieprzymuszonej woli, wbrew wszystkim reżimom i obostrzeniom wybrał zejście z tego świata. Kto nie przyjrzał się w porę swojej chorobie, swojemu codziennemu zmęczeniu. 

Poddał się bez walki stresowi, osobom, które doprowadziły do faktycznego stanu rzeczywistego czyli wyczerpania, a w konsekwencji powolnego lub natychmiastowego zgonu- jak to mówią – nie w porę lub przed czasem. 
Kto nie wytrzymał presji związanej z epidemią, kto nie podołał wyzwaniom rodziny, kumpli czy lekarza? Od roku notuję takie rzeczy, robię szkice,  zmagam się ze strachem i optymizmem wewnętrznym jednocześnie, a nuż coś się przytrafi, coś umknie i los zmieni swój plan względem mnie czy moich bliskich. 

,,Nie żyj w pośpiechu. Jeżeli będziesz wiedzieć, jak zorganizować sobie życie, będziesz też umiał się nim cieszyć. Wielu traci życie, gdy kończą się ich szczęśliwe dni…” Baltasar Gracian..

 Niestety, ale nie ma człowieka bez problemów, trosk i codziennych niepewności. Budzimy się zlani potem, otaczamy mniej lub bardziej wyuzdaną bezsilnością, a z czasem okazuje się, że wyzwań jest cała masa, a my nie widzimy jej końca. 

Żyjemy w ciągłym stresie, marazmie i zubożeniu intelektualnym. Pokonujemy bariery, które wcześniej wydawały nam się nie do przejścia. Kładziemy się spać, tylko po to, by minęła noc, by ranek przyniósł dobrą wiadomość. 


Nie sypiamy normalnie, nie śnimy czule i spokojnie, ale czuwamy licząc barany czy dręcząc się swoją koszmarną przeszłością lub tym, co jeszcze chwilę temu dawało początek czemuś niezwykle uroczemu, zjawiskowemu. 

 Ile osób zmarło przez epidemię? na to pytanie mało kto odpowie podając liczby, ale przykłady bliskich czy dalszych osób. Wspomniany kolega z klasy, rówieśnik, żywe srebro, na oko chłop jak dąb. Koleżanka z dawnych lat, zmarła na powikłania Covid – miała udar mózgu, zakrzep płucny i dziwne zaczerwienienia na ciele.


 Kuzynka odeszła z tego świata nagle, znów nie w porę, za wcześnie- leczyła się na nerki, jeździła na dializy, do zarażenia doszło najprawdopodobniej w szpitalu. Ciocia Jadzia przechodziła Covid, mimo, że czuła się dobrze, nie leczyła się na inne choroby to, nastąpił przełom po-Covid, owy i nieciekawe powikłania, w wyniku których ciocia zmarła{ lekarz napisał w karcie zgonu- Covid-19} 

 Nie było mnie prawie trzy tygodnie w pobliskim miasteczku, ale gdy wczoraj udałam się do apteki i kątem oka zauważyłam kilka nekrologów na miejskiej tablicy ogłoszeń, bardzo się wzruszyłam. Jest miły pan z zieleniaka, pani Stasia, która pracowała w przedszkolu i Wiesiek, który cierpiał na cukrzycę. 


Przy takich tablicach zawsze znajdzie się ktoś, kto skomentuje czy raczej uzna za plotkę jakąś informację związaną ze zmarłą osobą. Tak czy siak do śmiechu wcale nie jest, nikt z nas nie wie, kto następny w kolejce do nieba czy piekła. Osobiście twierdzę, że umrzeć kiedyś trzeba, a to kiedy, dlaczego i po co to już nie nasz problem. Pozostawimy po sobie masę przyjemnych lub nieprzyjemnych wspomnień. 


Wychuchaną chałupę z basenem czy marne M-2, czasem dług, albo pokaźne konto w banku, ale mało kto wie, że liczy się tylko to, co teraz sobą reprezentujemy. Ważne, by zdążyć z obiecywaną niespodzianką, z miły słowem, którego wcześniej wstydziliśmy się użyć. Ważne, by w porę umieć powiedzieć ,,przepraszam” ,,dziękuję” ,, proszę-wybacz” nie spóźnić się, nie pluć sobie w brodę, że mogliśmy postąpić zupełnie inaczej…bo kto wie, co przyniesie dzień, noc, szaruga czy promienie słoneczne spowijające okolicę.

Komentarze