Znajomy czy przyjaciel? Tylu ich na różnych portalach, tyle ile samolotów w powietrzu. Tylu tych kumpli, kumoszek i kamratów, ale jak przychodzi ,,co do czego” to taka pustka, taka cisza, mrok zupełny- nie ma nikogo. Gdy nam dobrze, znajomych wokół całe rzesze, ale gdy smutek, choroba czy niedostatek- jakoś głucho wszędzie.
Jesteśmy piękni, młodzi, bogaci- lgnie do nas całe to szemrane i beznadziejne towarzystwo. Kochają nas, obserwują codziennie, dodają miły komentarz. Gdy upadniemy, choć na momencik, już dajemy znak, że osłabliśmy, wtedy nastaje ciszaaaa.
Jak to jest, że musimy przeżyć spory kawał czasu, by to wszystko posegregować, uporządkować, a raczej skatalogować. Tak mi przyszło do głowy, ale to nie jest życiowy marazm czy proces przeciążenia organizmu, ale analiza prowadząca do pozytywnych myśli i działań na przyszłość.
Póki co, czekam na czasy łagodniejsze i przyjazne dla mnie i mojego otoczenia. Póki co- nie szukam wrażeń, ani poklasku, ale spokoju i wrażliwości. Póki co, jestem sobą, mam marzenia względem swojej osoby, ale takie przyziemne, raczej skromne i realne co do miejsca w jakim się znalazłam. Proszę los o zdrowie, o wiosnę, deszcz i słońce na przemian. Ufam intuicji, z którą { żałuję, że tak późno} się ,,zakumplowałam” wierzę w swoje proroctwa, sny i przemyślenia- tak niewiele trzeba do szczęścia. Wpis krótki, ale tak jak obiecałam wczoraj- dopiero się Kochani rozkręcam…Covid-19 nie jest w stanie mnie zatrzymać, dał mi jednak wiele do myślenia.
Moja podróż na Grenlandię, wciąż odkładana, ale poczekam.
Komentarze
Prześlij komentarz