Pracoholik-alkoholik-…





Szczęśliwy człowiek, niecierpliwy biznesmen czy może powściągliwy ekonom- kim jest wspomniany z nagłówka? Praca jak procenty, przynosi mu ulgę, przyjemność i pobudzenie. Nie dajmy się zwariować, nie popadajmy w skrajności jak również mierzmy siły na zamiary. 
Gorzej, gdy jedno z drugim się zaprzyjaźni- alkohol z pracą i na odwrót, ale to już na inny wpis. { w archiwum jest tego sporo} Muszę dodać z całą odpowiedzialnością, że nienawidzę tak samo jednych jak i  drugich.

,,Utrzymuj oczekiwania przy życiu. Wciąż je odżywiaj. Obiecuj dużo, a wspaniałe czyny niech każą ludziom oczekiwać jeszcze więcej. Nie odkrywaj wszystkich kart. Cała sztuka polega na tym, by powściągać swoją siłę i wiedzę, i krok za krokiem zbliżać się do sukcesu”- Baltasar Gracian.

 To, że nie można mieć wszystkiego naraz wiedziały już nasze babki, wysyłając swoich mężów na cały dzień w pole, do kopalń czy do lasu. Teraz chcemy mieć przy sobie kochaną osobę, pieniądze i dużo wolnego czasu. To, że pracoholik nie różni się prawie niczym od wiecznie zamroczonego alkoholika to już wiem, ale jak to przekazać innym. 


Jak udowodnić młodym czy ciut starszym, że nie takie to proste, by zjeść ciastko i nadal mieć ciastko. Jak zdecydowanie odnieść się do zjawiska, które podstępnie hamuje wszelkie osiągnięcia innych, dając pole działania  jednej osobie – żądnej przygód i doznań różnorakich względem zysków i strat. 

Wydawać by się mogło, że alkoholik otrząśnie się, wytrzeźwieje, weźmie zimny prysznic i wróci na swoje tory, zacznie funkcjonować, pracować i doceniać czas, który mu minął. Nic bardziej mylnego- owszem, wróci na łono natury, do żony{męża} rodziny, ale alkoholik podobnie jak pracoholik będzie tyrał dzień i noc, będzie dłubał w papierach, w warsztacie czy w komputerze, bo tak trzeba, bo on musi, bo wymaga tego jego ego. Jego wydumana świadomość, która podpowiada, że to prawidłowy kierunek jazdy. Po czasie dociera do niego, ze to był najgorszy scenariusz jaki mógł go spotkać, że zmarnował kawał czasu, że pozamykał wiele furtek i serc. 

 Pracoholik jest typem złodzieja- kradnie nasze uczucia, zaufanie i możliwości twórcze. To on jest mega ważny, to on{ często to ona} zapatrzona w siebie biznes- woman, ślepo stąpająca po ziemi, tłamsząca i niszcząca wszystko to, co w zasięgu oka.


 U pracoholika zawsze będzie porządek i ład, na oko jest czysto i pachnąco, ale jak przyjrzeć się zdecydowaniej  i z czułością, to okaże się, że prawda jest zupełnie inna. Rozwód nie jest tu niczym innym jak ucieczką od zaistniałej  sytuacji, nogi za pas i w drogę. Tylko dokąd? jak najdalej od bliskich, których cały czas się oszukiwało, że wpadało do domu, gdy dzieci już spały, albo, gdy wstawały do szkoły. 


Ciągłe wymówki, że nie teraz, nie dziś…

Szybko przyzwyczajamy się do dobrego, do ciepłych wnętrz, do miłych drobiazgów czy drogich gadżetów. Nie przychodzi nam do głowy, że to wszystko bardzo dużo kosztuje, że praktycznie już nie możemy bez tego żyć, że nie wyobrażamy sobie ulubionej kawy, przypraw z końca świata czy modnej torebki. 


Po czasie okazuje się, że to nasza wina, że akceptowaliśmy taki stan rzeczy, że przywykliśmy do pewnych regułek i zasad, że trudno nam było zrezygnować z drogich podróży. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że umawialiśmy się zupełnie na coś innego, a wyszło jak zwykle- czyli chłodne i mało przyjemne wzajemne kontakty. Pracoholik tak jak alkoholik powinien żyć samotnie, chyba że ma głowę na karku i wie, kiedy skończyć rozpoczęty wyścig na żywioł.

Komentarze