Bez ogródek i niepotrzebnego napięcia wspomnę, że niejednokrotnie o tym pisałam, ale teraz skupię się na chytrej, podstępnej, za wczesnej kostuszej posłudze. Żaden rodzic nigdy nie jest gotowy, by pogrzebać swoje dziecko, stary, sam nad grobem, jak i ten w sile wieku, z planami na przyszłość, z marzeniami wspólnego działania, patrzenia -jak radzi sobie z codziennością.
Trudny to temat, ale jakże prawdziwy i często spotykany. Już nie dziwi widok matki nad grobem dziecka, już nie przytłacza szloch i cierpienie, bo los bywa czasem okrutny dla każdego z nas. Przy okazji odwiedzin grobu rodziców, przeszłam się raptem kilka alejek po miejskim cmentarzu. Wszak jestem po Covid-19, ale bez przesady, mogę już zboczyć z drogi, pójść tą, którą chcę. To co zobaczyłam, postawiło mnie do pionu, a jednocześnie bardzo zmartwiło.
W każdej alejce jest grób czyjegoś dziecka, są ledwie co narodzone, te delikatne i kruche, które przegrały walkę z chorobą, ale tez takie, które dopiero co weszły w dorosłe życie. Zdrowe, wysportowane i silne duchowo, a jednak los miał dla nich inne plany. Oderwał od bliskich, wywrócił do góry nogami cały dotychczasowy świat matek, babć, ciotek i wszystkich tych, którzy zapłakali wtedy i z łezką w oku płaczą na samo wspomnienie.
Tu znów wrócę do Boga; do Jego odniesienia i zachłanności. Jak się potem przytacza; Bóg tak chciał! To bzdura, to jakiś zwykły żart.
Zabierać dziecko, by ranić, by zdominować swą mocą i niezawodnością. Bóg tak chciał…czyj Bóg? zabrał mi najukochańszą osobę, uczynił ze mnie bezużyteczny przedmiot, który każdego dnia jak gąbka, jak kwiat na pustyni- pragnie tylko jednego. Syn umiera pozostawiając matkę, jej miłość, przynależność i całą masę planów, marzeń i mrzonek. Odchodzi z tego świata na zawsze, już nigdy ten świat nie będzie dla niej taki jak kiedyś, gdy razem kopali piłkę, gdy razem pichcili w kuchni, gdy wspólnie oglądali serial.
Jej świat umarł razem z nim, z jej dzieckiem, z jego całą otoczką prób i błędów doczesnego funkcjonowania.
Jak bardzo cierpi matczyne serce, wystawione na próbę czasu, poddane terapii szokowej na długie dnie i noce. Córki pozbawiają się życia, bo oszukał je obrzydliwy pasożyt. Skaczą z okien, łykają całe masy pigułek czy podcinają sobie żyły, tylko dlatego, że ten, który wcześniej rozkochał, teraz pozostawił bez uprzedzenia. To ludzie młodzi często giną w wypadkach drogowych, brawura i stuprocentowa pewność siebie czasem gubi i zabija.
Często są to przypadki losowe- znalazłem się w złym czasie, w nieodpowiednim miejscu. Serce matki jest wyjątkowo czułe i ciepłe, miłość, która istniała, pozostanie na wieki. Przetrwa pandemie, tsunami i wszelkie, codzienne przeciążenia. Trudno zrozumieć ból matki, bo on nie jest do zbadania, ani zlokalizowania, ale warto się nad nim pochylić, czasem podać rękę matce, która spoglądając na ulicy na nasze dziecko dziwnie zareaguje lub zapłacze. Krótko wspomnę o mamusi, która po tragicznej śmierci syna twierdzi, że On wciąż jest przy niej. Rozumiem, że jest w rozpaczy i żałobie, że bardzo tęskni, ale Jego już nie ma!…Jego nie ma wśród żywych, wśród tych, na których liczyliśmy, czekamy, czy którym daliśmy szansę powrotu- tego powrotu nie będzie.
,,Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie, Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie”- Bolesław Leśmian.
Te cmentarne alejki zapełniają się coraz to młodszym pokoleniem, ludźmi, którzy już mieli swój ,,mały świat” otoczeni byli gronem przyjaciół i znajomych, którzy potrafili cieszyć się każdym dniem, każdą rzeczą.
Świat się zawalił, umarło wszystko, co wokół, legło w gruzach całe kreślone gdzieś w oczach matki, życie dziecka- nie tak miało być Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci…,,Gdy się miało szczęście, które się nie trafia; Czyjeś ciało i ziemię całą- A zostanie tylko, tylko fotografia, To- to jest bardzo mało”- Maria Jasnorzewska- Pawlikowska. ,,Pocałunki”
Temat bolesny i wrażliwy, ale ludzki i podlegający wszelkim regułom współżycia i zrozumienia. Mówią, że czas leczy rany, ja twierdzę, że on tylko nakleja marny plasterek.
Komentarze
Prześlij komentarz