Po zimowej nocy czas na odrobinę luksusu w postaci pięknego dnia, ale jak mówi przysłowie ,,Nie chwal dnia przed zachodem słońca, a żony przed śmiercią”. Mimo słońca i jego uroków nie najlepiej się dziś czuję.
Ciężko było wstać, bo nos zatkany, zatoki zapchane, a duszący kaszel pchał się, gdzie i kiedy tylko mógł. Kubas zielonej herbaty, z dodatkiem aptecznej torebki kopru włoskiego { ma spore zastosowanie}
Kromka z podgrzanego tosta, pełnoziarnistego {od czasu do czasu dam się pokroić dla chrupiącej kromuchny}. Wczoraj zrobiłam pastę z cieciorki, startej i podsmażonej razem z cebulką marchewki, kilka suszonych śliwek i porządna garść suszonych grzybów- wszystko zmiksowałam, dodałam tymianek, pieprz i gałki i …dziś jest jak znalazł. Pasta wyszła wyjątkowo smaczna, czasem rezygnuję z mięsa, ale bez przesady, schabowy czy żebereczko wciąż jest w pierwszej 10. Troszkę papryczki, pomidorka czy plaster ogórka i śniadanko gotowe, czego chcieć więcej.
Podczas choroby miałam napady głodu {lekarz powiedział, że to był super znak} podgryzałam nerkowce, włoskie i pistacjowe. Pestki dyni lubię od zawsze, zawierają całą masę witamin i minerałów, szczególnie dla panów. Pestki słonecznika czy moreli również powinny znaleźć się w naszym jadłospisie ze względu na dobroczynne witaminki.
Wczoraj miałam masaż leczniczy, siadł mi bark prawej ręki, ale jakoś po chorobie wszystko czuję inaczej. Koronawirus dał mi czadu i wstrzelił się w moje najsłabsze punkty czyli kręgosłup szyjny, lędźwiowy i łokcie. Teraz trzeba będzie sporo czasu, by utrzymać pion sprzed choroby. Jednak z całym przekonaniem twierdzę, że dam radę, a powiedzenie ,, Co cię nie zabije to cię wzmocni” wkładam między bajki…przereklamowane i niestety niezgodne z obecnymi czasami. To tyle na dziś, dobrej soboty dla wszystkich odwiedzających mojego bloga.
Komentarze
Prześlij komentarz