Ubawiłam się po pachy słysząc opinię, że pewna [znana mi bardzo dobrze] mieszkanka wioski nie zachorowała na Covid-19 …ponieważ się dobrze odżywiał.
Mieszkańcy wsi {i nie tylko} walą - ile wlezie do popularnej jak kraj długi i szeroki ,,biedry”. To tam zaopatrują się we wsio, co wpadnie im w oko, tani kocyk, kolorowe puzderko, olej z domieszką środka na robactwo, choroby i grzyby.
Chińskie barachło idzie tam jak świeże bułeczki, ekologiczny ,,dupny papier” z ekologicznym wytwarzaniem niestety nie ma nic wspólnego.
Wszelkie słoiczki wypełnione słodkim czy też znów zdrowym mazidłem, to kolejna ściema, ale za to tania czyli dla każdego.
Byle jakie kiełbachy, salcesony i balerony już nie wspomnę o mało znanych producentach puszek, albo raczej znanych i lubianych, ale ze zdrową żywnością nie mających nic wspólnego. Lgną ludziska do takiego marketu, bo widzą uśmiechniętą twarz prezesa, soczystego pomidora czy kształtną gruszkę. Taki obiekt marzeń wielu, wszystko kupisz, ale doczytując się na etykiecie składu możesz dostać rozstroju układu pokarmowego i nerwowego.
Lecz tu powinnam postawić kropkę i temat zamknąć na wieki wieków amen, ale nie zrobię tego.
Ktoś pomyśli; po co się trudzić, po co samemu robić przetwory na wsi- przecież to wszystko jest za grosze i na dodatek smaczne to i pod ręką, do kupienia przez cały rok. Taki własny wek zacznie syczeć, puszczać wodę czy nie smakować. To z marketu jest zdrowe, tak piszą znawcy w połączeniu z producentem, to coś posiada atesty, zgody, przeszło próby kontrolne. {Hmm…money, money…}
Sam sobie zrobisz, wiesz co jesz! - Masz wtedy prawo powiedzieć, że się dobrze odżywiasz, że jajko od kury jest świeże, a kura karmiona jest tym czym powinna. Gazowany napój z marketu, herbata, której w latach 80 nikt nie chciał pić. Kawa w cenie butelki dobrego piwa czy wiecznie świeże owoce i warzywa.
Nie te, które wyrosną na działce czy w przydomowym ogrodzie, ale te z marketu, które nie więdną, nie tracą na smaku i zachęcają wręcz do kupienia. Takiej ściemy jak świat światem nikt jeszcze nie widział.
Całe lato mamy na zrobienie pysznych i zdrowych herbatek ziołowych, wystarczy wychylić nos i zapuścić się w okoliczne krzaczory. Właśnie na wsi, w głębokich szuwarach czy na miedzach, wśród pól i łąk rośnie akacja, dziki bez, rokitnik czy głóg. U znajomej w ogrodzie między chwastami znajdziemy zjawiskowy ostropest, rumianek czy skrzyp. Herbatka z marketu jest w kolorowym opakowaniu, ale czy zawiera to, co powinna? W kolejnych wpisach podpowiem, gdzie czego szukać.
Tym bardziej dziwi mnie horda mieszkańców wiosek u bram tanich, brudnych i niepewnych marketów. Choć jak kiedyś wspominałam; już nic mnie nie zdziwi!!! Jaśnie panująca nam władza zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą, że pińcet to już nie pińcet, a osiem stów na małoletniego, ale warto zmienić nawyki żywieniowe i zacząć czytać ze zrozumieniem etykiety na opakowaniach. Nawet w drogich sklepikach, tych eco- sreko nie zawsze jest zdrowo.
Każdy mieszkaniec wsi powinien wiedzieć, że wyhodowanie kilograma pomidorów czy jabłek kosztuje kilka razy więcej, więc co myśli w sklepie? Poprostu wali jak w dym, a potem ….no właśnie; potem jest na wiele rzeczy za późno, ale co tam! Tłumaczenie się brakiem czasu jest nie na miejscu, ale to już inna bajeczka.
Komentarze
Prześlij komentarz