Takie, na którym wszyscy się znają, i chcą ze sobą przebywać. Czy takie, gdzie młoda para będzie najważniejsza, gdzie ona i on zajmą się tylko sobą i najbliższymi osobami ? -Przyjęcie, które pozostanie na długo w pamięci, bez kamer, podglądów i wrzucania nawet najdrobniejszych szczegółów do sieci. Kameralne przyjęcie dla dwojga, i ich przyjaciół, bez hien, bez plotkarskich uniesień, zazdrosnych cioteczek i rozochoconych stryjów.
Wytworna impreza w plenerze, bez błyskotek, modnych ciuchów i upiornych ,,mejkapów” ?- Wystawny bankiet w ogrodzie, wśród sezonowego jedzenia i ptactwa, ale w poczuciu bezpieczeństwa wewnętrznego i prawdziwej radości ?-
Po cóż udawać burżujów i macho, skoro jest się pospolitym Kowalskim. Po cóż wpychać się w kredyty i zadłużenia, by tylko pokazać próżnym kumoszkom i nadętym bratankom skalę wyobraźni twórczej całej tej libacji.
Przecież to święto dwóch osób, które pragną pokazać całemu światu swoje szczęście, ale zazwyczaj to ,,szczęście” trwa zaledwie kilka tygodni czy miesięcy. Jak mawiał klasyk – ,,Dziatek roześmianych, Sakiewek wypchanych, Domku przy ogródku, Ani grama smutku”…żeby to było takie łatwe, ale nie jest. Najważniejsze to; zrobić wrażenie na przybyłych. Zresztą jakie to ma znaczenie, skoro na trzysta osób tylko garstka zna się w miarę dobrze, reszta jest z łapanki. Trzeba, by koszty balangi się zwróciły, bo skoro uczta na całego, to warto zaszpanować.
Miało być o niewielkim zatwierdzeniu czegoś niezwykłego, bo skoro można zamówić sobie urzędnika do pałacu, to dlaczego nie można do swojego domku czy ogródka. Zważywszy na pandemię, zagłębienie się w stosowne przepisy i rozporządzenia jest obowiązkowe- tu żadne grosiki nie pomogą, ani też kumoterskie szyki. No, chyba że jest się przodownikiem pracy czy należy do grupy dobrej zmiany, tam może ślubu udzielić nawet sam biskup…
Skoro ubaw na cztery fajerki to dobre jedzenie, popitka i zabawa do rana. Chyba, że ma się sąsiada-zakapiora?
. Wtedy skromny, ale radosny i podniosły raucik można zrobić w południe i bawić się do 22.00.
Choć też z ,,zakapiorem'' można się dogadać i w końcu napić wódki.
Szczęśliwym i pewnym swoich uczuć osobom potrzeba niewiele, by cieszyć się życiem. Mała, ale jakże szczególna i wyrazista impreza pozostanie na długo, jeśli zadbamy o jej szczegóły, które nie tylko ucieszą oko i podniebienie, ale osiągną szczyt marzeń, o którym mało kto wiedział.
Takie małe przyjątko, z najbliższymi osobami obok stanie się zjawiskowym przedsięwzięciem, jakiego nikt jeszcze nie doznał. Tylko oni i garstka szczerych i bliskich sobie osób, a tyle wzruszeń i poczucia swobody, bo nie trzeba nic. Panna młoda nie musi być w drogiej sukni, a pan młody w modnym fraku, byleby byli stokroć szczęśliwi i uczciwie wyznawali zadaną przez męża ceremoniału formułkę- ,,…że wstępuję w związek małżeński z…i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe..”
Ukwiecony ogród, dom ubrany własnoręcznie, według marzeń i pragnień. Baloniki, albo zapomniane kotyliony, które nie skażą środowiska. Na stole truskawkowy kompot i soki malinowe z zebranych plonów. Warzywa i zioła z ogrodu będą podane gościom tak, by zaskoczyły i smakowały jednocześnie. Reszta to już inwencja twórcza pary młodej przy pomocy lokalnej gastronomii czy znajomej, która ma fach kulinarny w rękach i potrafi wiele. Nie potrzeba tu sztabu gastronomicznych mózgów, ani też dekoratorskich magików, ale troszkę pomyślunku i improwizacji.
W dobie pandemii zapewne udane byłyby takie przyjęcia, ale przecież wszyscy po drodze do ,,szczęścia” muszą zarobić. Jednak chyba to nie o to chodzi- resztę każdy z czytających sobie dośpiewa, na swoją nutę, według potrzeb.
P.S. A propos czytania- dziś w #gazetawyborcza ,,Dotacje Glińskiego”- Chrzęści w Szczebrzeszynie 420 tysięcy zł nie na ten festiwal strona 16 jak również na stronie 19 ,,Wybierał dziewczyny ufne i młode” polecam dzisiejsza Gazeta Wyborcza.
Komentarze
Prześlij komentarz