Zaproszenie na wycieczkę.







Wyjść z nory i pójść przed siebie. Odejść od suto zastawionego stołu i podpatrzeć żyjątka i ich świat. Popatrzeć w niebo, przyjrzeć się obłokom czy też poczuć przenikliwy chłód kwietniowego wiatru. 

Nie Ibiza, nie Majorka, nie Sycylia, ani tym bardziej Wyspy Wielkanocne, ale pachnąca wiosną okolica.  Krótki wypad w teren, do pobliskiego  lasu czy po prostu przed siebie. Ile sił w nogach, ile ciekawości i wątpliwości w nas, by nie zaszkodzić sobie i innym, mimo pandemii. Zapraszam na wycieczkę – wystarczy wsiąść na rower, zabrać ze sobą wodę, telefon {by zrobić fotkę} można zabrać aparat fotograficzny, ale ten zabiera więcej miejsca. 

 

Mimo zimna i wiatru wybrałam się w Wielkanocny poranek na przejażdżkę na rowerze. Nastawiłam nawigację i spalanie kalorii. Tradycyjnie zabrałam butelkę wody, ale jej nie wypiłam, bo było bardzo zimno. Zjadłam malutką czekoladkę, a tym samym podniosłam sobie poziom szczęśliwości, co dało mi więcej mocy w nogach i sprawiło, że nie przeszkadzał mi wiatr i chłód. Niestety, nie zauważyłam nikogo na rowerze, ani na spacerze, może było zbyt wcześnie, ale dochodziła przecież  jedenasta.

 

Oczywiście ciepłe gatki, buty sportowe, czapeczka pod kask i kubrak na dres, by nie wiało w plecy. Pognałam przed siebie ile sił, na złość wszystkiemu temu, co przeszkadza i czasem uwiera. Cudowne kłębiące się nade mną obłoki czasem przypominały ludzkie twarze, a czasem zwierzęta i kwiaty. Wystarczyło się tylko wpatrzeć w niebo, by w jednym momencie uzyskać postać z horroru czy też ujrzeć lody śmietankowe czy momentami czekoladowe. 

 

Ponad dwadzieścia kilometrów, to nie jest szczyt marzeń, w ciepłe i letnie dni robię więcej. Widok świeżo zoranych pól czy delikatnie kiełkującego zboża pogłębiło jeszcze -już i tak ogromną miłość do wsi, do ziemi, do natury. Zapach obornika { na nim rodzą się najlepsze warzywa} klekot boćka, który brodził w pobliskiej sadzawce w poszukiwaniu pożywienia, mimo wszystko zrobił na mnie wrażenie. Zawsze miałam szacunek do bocianów, są niezwykle cierpliwe i niezawodne. 

 

Pobliska rzeka Utrata straciła na poziomie, mimo zimy i dość sporych opadów,  odkryła swoje koryto, a w nim całe masy nieczystości { to nasza- człowiecza sprawka} Mimo wszystko rzeka płynie dalej i tego się trzymajmy. Nie zdążyłam zrobić fotki parze łabędzi, które muskały się dziobami na lustrze wody, ale za to wykryłam miejsca, gdzie mieszkają bobry. Na okolicznych polach uprawnych widać spore stadka saren, a na wspomnianej rzece odbywa się teraz ,,ruch w interesie”

 

Natura budzi się do życia, co znaczy, że za moment zaczną rechotać żaby, ptaki zaczną ,,trelować” na cały głos. Czyż nie jest to cudne, czegoż nam jeszcze potrzeba do życia. Telefon dzwonił, a jak! ale ja byłam zajęta czymś zupełnie innym, warto czasem ,,zejść na ziemię” wsłuchać się w swojskie klimaty a telefon ustawić w trybie “samolotowy” aby móc w całości kontemplować przyrodę ( po to wyświetla się numer dzwoniącego, aby w. wolnym, czasie oddzwonić – a nie przerywać soobie ważne chwile bo ktoś tak chce). Podróżowanie jest w nas, a to, gdzie, za ile i z kim- to już nasz stan duszy, konta i potrzeb. 

Ruszcie tyłki i wyruszcie przed siebie, tak po prostu, ku przygodzie i beztroskim chwilom, które pozostawią wiele przyjemnych doznań na długi czas. Adios!!! W gminie jest cała masa miejsc, które warto zobaczyć, do których warto dojechać czy dojść. Jeszcze nie wszystko w naturze stracone i tego się

trzymajmy. 

Komentarze