To sąsiedzkie okazy, odwiedzam je zawsze przy okazji odwiedzin wnuczek. To stały punkt wyprawy, zawsze przynosi wiele uśmiechu i pozytywnych relacji.
Te skarby od nich- jajeczko na miękko, wydobyte z wnętrza skorupki. Samo zdrowie, kto nie jadł takich kilkudniowych, nie ma pojęcia o czym mowa. Musi być ciutka soli i pieprzu, podobnie jest z pomidorem, do niego sól jest niezbędna- choćby nie wiem co…{przy przenoszeniu strony, uciekło w kosmos sporo zdjęć, za co, przepraszam}- tu z Tosią.
Dla mięsożernych taka kura na rosół, to wyjątkowy obiad dla wyjątkowych gości. Choć sama osobiście nie miałam do czynienia z całym tym skubaniem, patroszeniem, oparzaniem…buuu. Jednak wolę gotowe części ze znanego mi marketu, przyjaznego i bezpiecznego, ale nie koniecznie z etykietką ,,produkt ekologiczny” na to się nie łapię.
Trochę czasem tęskno, ale i z tej opresji dzięki uruchomieniu kamerki można wyjść zwycięsko. Zrobić małpią minę czy sztuczkę z kominiarzem- wtedy przez chwilę wracają wspomnienia sprzed lat, gdy własne bąble próbowały wejść na głowę.
To jest moja Tosia, prawie sześcioletnia dziewczynka, pierwsza wnusia, która uczyniła mnie 100% babcią. Oczko w głowie dziadków, nasze uczucie jest wyjątkowo mocne i szczere. Wyrosła już z wożenia jej na rowerowym foteliku, ale mam nadzieję, że za jakiś czas i ona pokocha wycieczki rowerowe. Razem śmigniemy w głąb Puszczy Kampinoskiej, podpatrzymy borsuki, lisy i wiewiórki.
To Magister, roczny psotnik. Czarny jak asfalt, czasem wygląda jak diabeł- ma zielono żółte ślepia i ogon, który czasem formuje w znak zapytania. Towarzyski i pracowity- długie godziny przebywa w miejscu, gdzie mogą pojawić się myszy. Takie miejsca nazywam różnie; raz to jest kebab, innym jest to bar szybkiej obsługi, bo mysz w terenie nie brakuje. Jest też ful wypas; a tam nasz Magister, węszy i czatuje czym daje dobry przykład sąsiedzkim kotom, które masowo przybywają do jego miski.
Komentarze
Prześlij komentarz