Obejrzałam film pt; ,,Ugotowany” Bradley Cooper w roli głównej i na chwilę zatrzasnęłam się w sobie. Cytat z filmu; ,,Potrzeba bycia z ludźmi- to siła, nie słabość” Po co to komu, z jakiej wdzięczności, z jakim skutkiem czy oddźwiękiem? Szef kuchni staje na wysokości działania i tworzy dzieło sztuki, działa pod ciągłą presją- czy będzie smakować, czy się spodoba czy konsumujący sprawi, że ta czy inna restauracja zyska więcej niż można.
Niejednokrotnie byłam tym wytwornym pożeraczem, w hotelu z gwiazdkami, kelnerzy skakali jak poparzeni. Pamiętam pobyt w Pradze, w hotelu, w którym jakiś czas temu mieszkał nieżyjący już Michael Jackson i wielu innych znanych i podziwianych. Kelnerzy zmieniali stroje, nastroje i trunki. Talerz swojskich niezwykle słodkich pomidorów, to dla wielu { dla mnie również} szczyt marzeń, jednak! i niech tak pozostanie.
Do każdej maciupeńkiej porcyjki był inny alkohol, inny kolor lnianej serwetki i tacy. Podane wyszukane miniaturowe dania cieszyły oko, ale brzuszek czuł mały niedosyt i tak po dwóch godzinach całej tej kulinarno- podgryzanej kolacyjki trafiłam do czeskiej knajpy z piwem. Ktoś pomyśli, że do przebywania w elitarnych miejscach, gdzie spożywa się posiłki, trzeba dorosnąć, a ja dodam- każdy ma żołądek, smaki z dzieciństwa czy ogromny apetyt na coś nowego. Niestety fotek tych kulinarnych zmagań wielu, nie posiadam, gdyż w dobrym tonie należało nie tykać telefonu czy aparatu- teraz wiele się zmieniło.
Owszem, można ”pocelebrować” przy miniaturowej sałatce z rukoli i buraka, ale czy się tym człowiek nasyci? Nie bawi mnie próżny i czczy mini światek gastronomiczny. Niczym; nie polizał, nie najadł się, a nacieszył oczy- raczej ciekawskie ślepia internautów. Trzeba pokazać się na insta czy srajbuku, z porcyjką kawioru lub wyjść z butelki najdroższej whisky. Ciężka, mozolna i donikąd prowadząca droga kelnerów, którzy z wiekiem tracą czucie w rękach i w nogach. Z powodu pandemii większość poszła na bruk lub w najlepszym razie, na ,,fizola” do dźwigania towarów w magazynach. Te wszystkie ,,bułkę przez bibułkę” szlag trafił, a kochające ,,wielki świat” dziunie dwoją się i troją, by wrzucić na fejsa czy insta modny adres, najlepiej w NYC.
To fotka z Tajlandii, wpisy o podróży znajdziecie w archiwum z 2017 roku.
Ślepe, głuche i odporne na wszelkie ludzkie odruchy istoty, tworzą elyty, które nie staną w obronie ludzi i ich pracy, ale miejsc, które musowo odwiedzić, by choć na chwilę znaleźć się we wspomnianej elycie. Człowiek- szef kuchni, kucharz czy też kelner nie mają tu znaczenia- tu liczy się marka znanej knajpy { zdobyte punkty- gwiazdki} w której trzeba posiedzieć przy drinku z agawy czy miniaturowej porcji śledzia bez kapki śledzia.
Na szczęście wiem, o czym piszę, z pełną odpowiedzialnością. O pracy w gastronomii w Norwegii napiszę w najbliższym czasie. Mam porównanie z czym to się tradycyjnie zjada, bo czas podglądania rodaków na obczyźnie i patrzenia im na ręce dało mi wiele do myślenia, a przy tym również mnóstwo inspiracji. A tymczasem zmykam do swojej kuchni, spałaszować kawał, wyśmienitej, swojskiej szarlotki… Wieczorny dopisek; jestem po filmowym seansie- ,,Chrzest ogniem” na Netflix … ,,czyń dobro, a ono do ciebie wróci zwielokrotnione” koń by się uśmiał…jprdl. Film polecam, choć marne szanse na komentarz w tej dziedzinie. {jaki q…film? na czym? na czymś, za co trza płacić! Jasne! zapomniałam, że naród rozkojarzony i przyzwyczaił się do brania za free.
Komentarze
Prześlij komentarz