Zagrożenie XXI wieku





To już nie atak hakerów, srogi wzrok Władymira czy też bunt skośnookich, ale najazd zupełnie innych stworzeń. W soczystej, ale niekształtnej truskawce, za to ekologicznej siedzi bezdomny ślimak. Jest tak ohydny, że odbiera mowę i jednocześnie apatyt na wspomniany owoc. { na fotce, pierniczone, stęchłe, żarłoczne, wszędobylskie tramwajarze.} Uważajcie, jaką i skąd kupujecie ziemię do swojego ogrodu.

Ten sam, bez skorupy czy też z nią okupuje wszystko, co da się jeszcze zeżreć. Siedzi w cukinii, ogórkach, dyni i kabaczku. Ślimak jak darmozjad, wdziera się i wpierdala wszystko to, co smakuje. Stonki jeszcze nie ma, ale tylko patrzeć jak pojawi się stadnie na pomidorach, malinach i szpinaku. {o niej napiszę jeszcze, bo to wyjątkowe ścierwo; hamerykańskie przecież}

 

Zielone gąsienice, takie drobnomieszczaństwo wśród owadów- wdziera się we wszystko to, co da się wszamać. To one- zielone kurewsko głodne towarzystwo, zżera kapustne jak też; buraczki, jarmuż, sałatę[ choć tę już zdążyły zdominować ślimaki] kalarepkę i fasolkę, która do wspomnianych nie należy.

 

 

 

Teraz owady przejęły stery, to mrówki, stonka, biedronka i wszelkiego rodzaju ślimakteria zawojowała ogrodem. Uprawy ECO to bajer, wszystkie metody dotąd powszechne stały się mrzonką i zapłonem do wojny wydanej przez człowieka. Jak cieszyć się z upraw arbuza, melona czy groszku, skoro wróg czyha i ma się dobrze. On mutuje, bo człowiek mu na to pozwolił- to człowiek pragnie większych zysków, hektarów plonów. Ten sam człowiek nie pomyślał przez chwilę- co się stanie, gdy… ostatnia pszczoła zapyli nam owoc. Pisałam o tym rok temu…ba! nawet dwa i trzy lata wstecz, ale co tam. 

 

Nienawidzę tych cholernych ślimaków, które zżerają mi wszystko, co uprawiam od nasionek. Wysiewam do doniczek, troszczę się tygodniami, podlewam, podsuwam do słońca- aż tu nadejdzie taki paskudny owad czy inny zdrajca i zniszczy cały plon. To tekst do ekologów, do tych wszystkich, którzy złapaną mysz wywożą do odległego lasu, a szczura karmią smakołykami- nie czas na ekscesy i umizgi. Teraz nadchodzi pora; żyć, aby przeżyć! Trzeba zabić mrówkę, ślimaka czy stonkę, by samemu móc coś skosztować- inaczej marne widoki i pusty brzuszek. 

 

Nie zjem latem soczystego pomidora, bo tego nad ranem wsunie stonka[ raczej ich cała granda] nie poczuję smaku szpinaku czy fasolki szparagowej, bo te wpierdoli w nocy ślimak żarłacz. Ot, szkoda gadać…za te i inne nie przepraszam, bo taka jest prawda. Za momencik pojawią się szpetne komary i szpaki, łobuzujące na wiśniach, czereśniach i brzoskwiniach. Zresztą połowę upraw trzeba oddać tej szarańczy, ale i tak warto bawić się w ekologiczną uprawę. Nie wymieniłam wszystkich szkodników uprzykrzających codzienne życie wsiuna, ale jak warto się domyślić- część społeczeństwa znów rozmyśla, gdzie by tu się zaszyć. Choć twierdzę z całą odpowiedzialnością, że dam radę tym nadętym i wyjątkowo wiecznie głodnym pasożytom.

Komentarze