Specjalnie na tę okoliczność musiałam wybrać się do ambasady amerykańskiej, złożyć w depozycie telefon i ustawić się cichutko w szeregu. Lipiec 2014 roku był w Polsce upalny, mieszkałam wtedy w Warszawie, ale marzyłam o domku na wsi. Kurczę, nienawidziłam jakoś Ameryki, nigdy nie byłam jej zwolenniczką, a teraz nagle- Alaska! O w mordę! pomyślałam- przecież zawsze o niej marzyłam.
Wtedy było ciepło jak na kontynent i informacje związane z tym rejonem Ameryki Północnej. Lot z przerwami trwał ponad dwadzieścia godzin, ale było warto. Teraz temperatury wskazują około 20 stopni C. Choć w pobliskiej Kanadzie upały nie dają żyć mieszkańcom, a temperatury dochodzą do 50 stopni C. Mimo planów i marzeń wielu, pandemia utworzyła granice nie do ominięcia. Moje wcześniejsze plany na Grenlandię umarły śmiercią naturalną; już nie będzie takich możliwości jak przed pandemią.
Palcem po mapie, a może przeglądanie ciekawych albumów z podróży, czytanie książek o zakątkach świata czy Polski? Gorąco polecam lektury szkolne, które przed laty nudziły, ale z czasem nabrały głębszego sensu. Warto zakupić kilka książek i stworzyć swoją prywatną bibliotekę, by nie być zaskoczonym przez obecny system. Coś może zaskoczyć, albo zamknąć przed nami bramy do tych uroczych zakątków. Alaska była po Syberii kolejnym spełnieniem marzeń, można było wytropić misia czy zjeść suszone ryby czy kąski z renifera. To i jeszcze więcej znajdziecie we wpisach z 2017 i 2018 roku[ trochę w nich gramatycznego chaosu, ale dla zdania egzaminu tego nie pisałam, a dla przyjemności i pozostawienia po sobie cennych informacji. Wciąż uzupełniam, edytuję i poprawiam, ale przekaz jest jasny i czytelny. Wystarczy stuknąć na klawiaturze; szukaj w archiwum i już jesteście na drugiej półkuli. Jeśli coś Was zaskoczy, z czymś sobie nie poradzicie, to proszę napisać w komentarzu, a ja postaram się wszystkiemu zaradzić.
Komentarze
Prześlij komentarz