Letni czas, to niezapomniane smaki, zapachy i westchnienia. Trawa soczyście zielona, kwiaty i drzewa zadziwiają swym ubarwieniem i charakterem. Cóż; tylko patrzeć i nabierać powietrza. Po Covid-19 podobno mniej alergii- tak przeczytałam w znanej gazecie. Codziennie coś wyrasta, coś zaskakuje i relaksuje. To nie odległe wyspy na dalekim kontynencie, ale pobliski ogród ze swoimi roślinkami.
Tu lawenda i całe rzesze pszczół i motyli. Gdzieniegdzie uwija się szpak czy kos ze swym trelem. Żal tylko bociana, który odleciał przed czasem, może nie uzyskał akceptacji wśród mieszkańców wioski, albo stracił swoich bliskich. Lato to pora obserwacji w terenie, można uchwycić więcej niż znane, światowe stacje telewizyjne, media społecznościowe i ogłoszenia parafialne razem wzięte.
Tu resztki truskawek, a tam dochodzą maliny i jeżyny. Wszystko cieszy i daje nadzieję, że da się coś przerobić do zimowego słoiczka. Podobno będziemy płacić podatek od niewielkich upraw, od tych zagonków i miniaturowych redlinek z przydomową marchewką czy koperkiem. Polski rząd pracuje nad ustawą, by nam- drobnym hodowcom maciejki i bukszpanu dowalić, byśmy kupowali wsio w ,,biedrze”. Z niecierpliwością czekam na stosowne decyzje z góry, wtedy stwierdzę, że czas wykluczenia cech związanych z wrażliwością, uczciwością i zapałem twórczym właśnie się rozpoczął.
Upał wykańcza chyba wszystkich, mimo chłodu domowego, na zewnątrz jak w sprawnej saunie, czasem dłubię w jeżynach, malinach i fasolce. Groszek cukrowy przeżywa swoje pięć minut, to znaczy, że należy zrobić z niego zapasy na zimowe sałatki jarzynowe czy do krojonej w kostkę marchewki. Do cukinii dobierają się żarłoczne ślimaki, a wiśnie smakują jak czereśnie. O poranku można znaleźć świeżego ogórka na kanapkę, a w dzień poczytać książkę o zwalczaniu chorób w ogrodzie czy ślimaczej zemście. Wyczytałam, że w ekosystemie potrzeba tych obślizgłych bandziorów, ale osobiście się z tym nie zgadzam- mam prawo. Skoro zżerają wszystko, co na ich drodze, to uważam, że czas się z nimi pożegnać na dobre. Oczywiście są regiony w kraju, gdzie ludzie nie słyszeli i nie widzieli tych paskudnych stworzeń i właśnie im trochę zazdroszczę tego spokoju po deszczu i nie tylko.
Cóż, lubię lato i jego uroki. Choć najbardziej pracowity to okres, to daje sporo satysfakcji i refleksji. Tu żywiołowy szerszeń, tam wyczerpana skwarem mucha i wszystko ma swoje miejsce i czas. Tylko my, ludzie wciąż narzekamy. To za zimno, to za gorąco, to znów pada czy sucho. Czasem los płata figla i wszystko na raz się sypie. Prąd wysiada, a nie powinien, to brak wody czy popsuty agregat do odbierania ścieków. Jak się wali to wszystko po kolei, więc co? Usiąść, popatrzeć przed siebie, wyciągnąć stosowne wnioski z danych obserwacji i zrobić to, co lubimy najbardziej. Nie warto się zadręczać, martwić o innych- oni mają nas w …głębokiej dupie!
Najlepiej wziąć wszystko na swe barki i pójść o pięć kroków do przodu, ku nieznanej przyszłości- i nie planować, nic nie planować! Obejrzeć kolejny odcinek ,,Ranczo”- ze zrozumieniem czy jakiś inny, ale ciekawy i godny wszelkich możliwych uzasadnień. Co u mnie?- To Jej trzeba zapytać; czyli codziennej obserwacji i tej od wyciągania wszelkich wniosków. Podobno …w czasie deszczu dzieci się nudzą…to w archiwum. Zapraszam. Liczyliście na jakieś wakacyjne ekscesy? Nic z tego, prawdziwe szczęście nie potrzebuje poklasku i wszelkiego podziwu. Miłego weekendu.
Komentarze
Prześlij komentarz