Jaśnie Pan Strach.


 


Nie mylić z konkretną osobą, ale z tym, co czasem nie daje spokoju.{to dla wtajemniczonych, czytających mojego bloga}

 

Lęk przed dorosłością, odpowiedzialnością, nagłą chorobą, utratą pracy, słuchu czy wzroku. Histeria związana z nadchodzącą burzą czy zdenerwowanie tuż po wizycie fachowca od zepsutego kranu czy bramy. Niepokój i uraz po nieudanym związku czy depresja po spotkaniu z oszustem czy napotkanym na drodze wściekłym psem. Dla wielu moich znajomych Covid-19 nie istnieje, jedni uważają to za spisek globalny inni za karę za dotychczasowe grzechy. Tych ze swej bazy danych – jednym ruchem usuwam z kontaktów; eliminuję ponieważ chcę żyć spokojnie i w miarę stabilnie. 

 

Histeria jaka panuje w Polsce i na świecie może porażać, ale wystarczy, że ograniczymy swoje wcześniejsze przyzwyczajenia. Płonie północno- wschodni rejon Syberii, lasy Amazonii, Kalifornii i Australii. Ciągłe wstrząsy, erupcje i trzęsienia ziemi to codzienność.

 

 

 

To ciężarówka z amerykańskiego krajobrazu. Nie zmieściła się w kadrze.

 

 

TiR,y wożą, a nam wiecznie mało, ale o tym już wkrótce. 

 

Lodowce topnieją, rzeki, morza i oceany pełne syfu popełnionego przez cywilizowanego i podobno inteligentnego człowieka. Tu zerwany dach po burzy, a tam zalana wioska- już nic nie dziwi. Napięcie rośnie wraz z nadchodzącym dniem, ze wschodem słońca i naszym nastawieniem do wygód. 

 

Przecież wystarczy chwila, by wszystko się na chwilę, bądź na więcej czasu zatrzymało. Obawy przed tym, co może nastąpić nie każdy przyswaja i ogarnia. Jednych to bawi, innych zaś martwi i nie daje spokoju. Stres i przerażenie tworzy całą masę utrudnień związanych z funkcjonowaniem. Depresja, nałogi czy brak ogólnego dialogu to wynik  poczucia strachu jaki towarzyszy nam każdego dnia. Kłopoty z zasypianiem czy w ogóle ze snem i nocnym wypoczynkiem. Łudzimy się, że będzie dobrze, a tymczasem jest marnie i do dupy. 

 

Popłoch w narodzie, w rodzinie, w związku czy przyjaźni daje wiele do myślenia. Zamieszanie pandemiczne pogarsza tylko i tak ubogi stan naszego istnienia. Lęki przed nadchodzącą nawałnicą czy rajzefiber przed wakacyjnym wyjazdem to nic innego jak nasze emocje. Boimy się o siebie i bliskich, ale nic z tym nie robimy. Tłumaczenie, że jakoś to będzie utwierdza nas w poczuciu, że wszystko jeszcze przed nami. Tymczasem zniknął z mapy kawałek lądu, zmarł nasz przyjaciel, żywioł odebrał nam to, co mieliśmy najlepszego. Niby nic, dla wielu to tylko chwilowy bunt Matki Natury, ale to Ona będzie miała swoje ostatnie słowo. 

 

Mówią, że strach ma wielkie oczy, a ja uważam, że te wszystkie ,,strachy na lachy” z dzieciństwa to pikuś przy obecnym stanie świadomości. Tak! boję się o to, co za moment nastąpi, a nastąpi…

 

Komentarze