Piękne słoneczko, fruwające pajęczyny babiego lata i ogród obfitości. Jest jesienny miesiąc, gdzieniegdzie spadł śnieg, a tu jeszcze takie zbiory. Cieszą spadające liście, bunt natury i jej szczodrość wobec nas. Szelest wspomnianych liści pod nogami i stada otępiałych komarów, szukających schronienia. Kret budowniczy aktywny bardziej niż kiedykolwiek, wrony rozwścieczone brakiem żeru i myszy wyczuwające nadchodzące chłody.
Imbir, mój ci on, niefortunnie wysadzony obok szklarniowych pomidorów, wyrósł jak na pierwszy raz zjawiskowo. Jeśli dane mi będzie zdrowie i życie- na wiosnę wysadzę go dużo więcej, zrobił na mnie niesamowite wrażenie.
Kalarepka z ogrodu, jeszcze trochę i zjadły by ją ohydne i żarłoczne gąsienice. Zjadają wszystko, co smaczne. Wsunęły cały dorodny jarmuż i zaatakowały szpinak, ale zdecydowanie wybrały kalarepkę i chrzan.
Ostatnie cukinie i szczypiorek, który w czerwcu i lipcu zapraszał swymi fioletowo- różowymi kwiatami wszelkie pracowite owady. Setki pszczół i trzmieli uwijało się we wspomnianym szczypiorku, lebiodki i szałwii, by zebrać jak najwięcej nektaru. Teraz szczypiorek posiekany na drobno, trafi do zamrożenia. Zimą jak znalazł do twarożku czy sałatki. Cukinia trochę się przejadła, towarzyszyła przez dobre trzy miesiące, więc teraz pokrojona i dosmaczona trafi do słoików razem z solanką.
Tymianek, po wysuszeniu trafi do metalowego pudełka – zimą posłuży jako dodatek do ciasta marchewkowego, domowego chleba, zupy czy sosu. Cudowny jako lek na kaszel- zaparzony wraz z imbirem. Natka pietruszki, bogata w wiele witamin i minerałów, spożywam jak tylko i z czym się da. Rukola- jest ze mną od początku czerwca, służy wiernie, aż do mrozów, rozrasta się jak chwast, ale nie walczę z nią, a korzystam z jej lekko orzechowego smaku. W sałatce z pomidorem czy buraczkiem czerwonym, delikatnie skropiona oliwą i odrobiną octu czy kremu balsamicznego tworzy niezwykłe danie.[podawałam przepis jakiś czas temu]
Mamy początek października, a moim ogrodzie końca zbioru malin nie widać. Wiadomo, jest ich deko mniej niż jeszcze miesiąc temu, ale co drugi dzień cieszy zebrany rondelek. Zbierając trzeba zwrócić szczególną uwagę na bezwzględne i brutalne ślimaki, które pozostawiają swój śluz na owocach [ tych nie zbieram] Ohydne ślimaki ładuję do słoika i wysyłam do Moskwy, a co? Powinnam na Mickiewicza do stolicy? Jeśli tak, to napiszcie to w komentarzu. Kilka gałązek świeżo zebranego majeranku i pietruszka, trafią do pachnącego wędzonką żurku z jajkiem.
Cieszmy się z tej pory roku, bo ma dla nas całe mnóstwo wspaniałości. Warto pójść na lokalny bazarek czy targ i cieszyć się polską gruszką zamiast kiwi czy mango. Niezwykłymi śliwkami czy starymi odmianami jabłek. Orzechy włoskie czy laskowe, teraz najsmaczniejsze. Warto dopytać o dobre miody, zimą łyżka rzepakowego, lipowego czy gryczanego do herbatki z lipy czy dzikiego bzu to lepsze niż reklamowany na wszystkich możliwych kanałach syrop czy suplement. Wystarczy tylko się rozejrzeć, czytać etykiety, miejsce wyprodukowania i czas do spożycia. Ileż w tym soku sklepowym właściwości? Zero! W malinowym malin? 0,06% może warto zmienić swoje przyzwyczajenia …? chyba, że…odpowiada nam ulepek z marketu, ok!
Komentarze
Prześlij komentarz