Hornówek- It's My Life!

 


Lubię tu bywać, czuję się tu jak ryba w wodzie. Pod koniec lat 70, tych. chodziłam po piaszczystych ścieżkach, po leśnych szuwarach w poszukiwaniu lodów, wrażeń i emocji. Właśnie tu, mieszkała spora część rodziny mamy, ciocie, wujkowie i ich dzieci. Tu, lody, sprzedawał miły pan Janek, nieopodal obecnej szkoły. Wtedy to, mama opowiadała mi romantyczne historie z panem Jankiem w roli głównej, i gdyby nie Ryszard z sąsiedztwa, to Janek mógłby być moim ojcem{ale jaja} Tak czy siak, lody wtedy były zbyt smaczne, by się nad tym zastanawiać. 

Teraz jest tu pusto, ale obok powstał zjawiskowy, wręcz paryski kram.  Są rzeczy, artykuły i  modne nakrycia, ale brak klimatu. Można pisać, obserwować i denerwować, ale też, uczestniczyć w codziennym zaangażowaniu, jakie widać na każdym kroku. To tu, w Hornówku, są ludzie, których sympatia, empatia i entuzjazm  razem wzięte- drażni 80% społeczeństwa { z innych nieznanych kierunków kraju} o innych zupełnie poglądach. Tu od 2000 roku, mieszkają głównie ludzie, którzy pragnęli tu zamieszkać. Płacili krocie, ale też liczyli na więcej. Przywędrowali tu, bo ich stan zdrowia, liczył się bardziej, niż zawartość portfela. Przyszli tu, z troski o bliskich, o krewnych, z którymi chcieliby jeszcze trochę się podroczyć, a może zaciekawić czymś, czego gdzie indziej brakuje. 

Tu można zagadać,  a tym samym zainteresować czymś, można zatrzymać kadr z ulicy, z osiedlowego sklepiku czy ze spaceru po lesie. Można, przemierzając las, pochylając się nad czyimś domostwem, zapytać, która godzina, albo- czy nie zabłądziłam? Miły i serdeczny głos spod garażu,  uciszając piłę tarczową, która właśnie tnie drewno, odpowie nam, że pozostało nam 150 metrów do głównej drogi. Tu, nie pozostaniemy sami ze sobą- tu, każdy przechodzień, ukłoni się nam w geście pozdrowienia, tu, zatrzyma się, by chwilę porozmawiać. Miły, starszy pan, opowie historię całego życia w dziesięć minut, pani w zielonej, wełnianej opasce na włosach czy młody chłopak na rowerze- zawsze nam powie; Dzień dobry! Wesołych świąt, szczęśliwego Nowego roku czy też ...wszystkiego dobrego! to tylko tu, w Hornówku, może się  to zdarzyć, serio. A propos wszelkiej dobroci dla zwierząt; spodobał mi się plakat o tym, by nie odpalano sylwestrowych petard. W międzyczasie wymyśliłam; ,, Zaskocz karmą, nie petardą''... muszę zastosować w swojej gminie, za rok. 

Tu w latach 70 tych sprzedawano pyszne lody, które to, uwzględniłam w swoim wpisie z 6 i 7 lutego 2021. Polecam wpis archiwalny.


Hornówek- to tu, we wspomnianych latach, bywałam w wakacje u rodziny. Tu przemierzałam leśne dróżki, z wózkiem małego Rafałka. Rodzina...dziś wiem, że marne to było, że gdybym miała wtedy wiedzę z 30. 12.2021. pchnęłabym ten wózek w las i patrzyła na to, co robi dzieciak. [ życiorys Rafała opisałam jakiś czas temu, ale to przykra historia] - Ciocia posiadała twarde i jednoznaczne zasady, które polegały na dyscyplinie i podporządkowaniu. Dla mnie wtedy kilkulatki, był to czas trudny i wyczerpujący.  Dziś przemierzając wzdłuż i wszerz uliczki Izabelina i Hornówka, słyszę głos cioci, wujka i tego gnoja z wózka, który domagał się szybszej jazdy i kopał nogami w uchwyt wózka. 

Każda uliczka, sklepik, dom czy ogródek- wszystko przypomina mi tamte czasy. Czasem zaglądam do okien, patrzę jak żyją mieszkańcy tego miejsca. Nikt tu nie zasłania okien, nie zamyka się na świat- podobnie jak w Skandynawii czy Holandii. 

Zerkam na pusty już dom cioci i wujka, na domostwa tych, których już brak. Teraz mogę tylko pójść przez las, wejść na pobliski cmentarz i zapalić światełko, powspominać i cieszyć się tym, co jeszcze jest przede mną. 

Mam wrażenie i pewność, że wszystkim żyje się tu dobrze, to niezwykła gmina, wspaniali ludzie,  przychylna władza i rozsądni radni { choć co do tego, brak mi wiedzy} Z racji a raczej  relacji córka- matka, jestem tu, gdzie powinnam. Śmieję się z tego, ale i rozgrzeszam. Córka z rodziną jest w górach, a ja dzięki temu, u niej w domu, ...z kundlem. Ona...kundlowata, nie lubi być sama, to tak jak ja. Śmigam z kijkami, czasem zerkam na przechodniów,  lubię obserwować ludzi, słucham, gdy mają coś to powiedzenia. Dziś obok sklepu z materiałami budowlanymi, dwaj panowie {pewnie pracownicy tegoż marketu, bo ubrani w stosowne uniformy} patrzyli na siebie. Kiedy przechodziłam, jeden do drugiego słodkim i nieco rubasznym głosem rzekł; a może pierdolniem mirabelkę wieczorem? - nie bardzo wiedziałam, o którą Mirabelkę chodziło?  Chyba nie chodziło o dziko rosnące, słodkie owoce? - Lubię #Hornówek

Komentarze