Kobieta - przede wszystkim Człowiek ...

 








To nie jest mój trzeci i ostatni wpis na ten temat, ale będzie ich zapewne dużo więcej. Jeszcze na wstępie o moim ostatnim filmie; ,,Ojcowie i córki'' nominowany do Oskara, świetna obsada i scenariusz. Dziś obejrzałam i... będę pisać dalej- o porodach z córkami w roli głównej! A propos fotek, podawanych we wpisach. Są moim i tylko moim pomysłem. Nigdy nie przywiązywałam wagi do ideałów czy norm i zasad towarzyskich. Większość odbywała się spontanicznie, raczej w galopie. Ktoś powiedział mi niedawno, że szybciej piszę niż myślę- z fotkami jest mniej więcej podobnie. Szkoda mi czasu na idealne przedstawianie czegoś, co w oczach innych, idealnym nie jest, albo wcale być nie musi.

Dzieje się w Sejmie, Senacie i na ulicach - polskie kobiety walczą o swoje prawa, Konstytucja zawiodła, politycy zaspali, a ucierpiały One, Kobiety. Tyle się mówi o tym, że domagają się zbyt wiele, że mają inne niż faceci poglądy i malują usta szminką. Te same kobiety, które maszerują ulicami z hasłami i grymasem, poddają się kościelnej indoktrynacji. Posyłają dzieci na lekcje religii, słuchają kazań z ambony i żyją według przykazań boskich, bo to wyniosły z domu rodzinnego. Czym innym był ten ich dom, a czym zupełnie innym stał się obecnie. A propos zakazów z góry czyli sejmowych mównic, z kościelnych ambon; kobietę wkurwić, to jak spojrzeć lwu w oczy i zacząć uciekać...{tabuny próżnych i zniewieściałych chłopów, na Nią?}...

Rozczarowanie przychodziło powoli, nabierało tempa, aż pierdyknęło w najmniej oczekiwanym momencie. Jak narodziny potomka, niczym bomba zegarowa. Miało być miło i przychylnie, a wylądowałyśmy w lodowatej, zielonej sali, z bezdusznym personelem i zużytym sprzętem. 

Ponad trzy dekady wstecz ciężko było urodzić, powitać z uśmiechem i przytulić do serca, gdy cała reszta ciała bolała niemiłosiernie. Już nie wspomnę o naszych babkach i matkach, które rodziły często tam, gdzie poród ich zastał. Bez zasad higieny, bez wsparcia i trzymania za rękę. Na szczęście czasy się zmieniły, ale nadeszło nowe, a nowe nie zawsze znaczy; lepsze. Po 15.00. na świat przyszedł kolos, cztery kilo wagi, głodny i walczący o swoje pierworodny. Nie było znieczulenia, głaskania i tłumaczenia, że wszystko będzie dobrze. 

Ciemnogród towarzyszący przez całe dziewięć miechów, spowodował strach i emocje obezwładniające duszę i ciało. Stare ciotki wpajały osiemnastowieczną wiedzę i wkuwały się niczym owad twierdząc, że ,,jak wlazło to i musi wyleźć'' Q...wa! Partner, mąż i ojciec dziecka nie miał wstępu do szpitala, stał pod nim napruty i darł się w niebogłosy- jaki to on jest przeszczęśliwy! Tym samym ogromnie mnie wkurzał, czym wprawił mnie w zakłopotanie typu; po co to wszystko? Moje zużyte, obolałe i poranione ciało przewieziono jak z łaski na salę poporodową, gdzie stało sześć łóżek. Bachory darły się jakby je podpalano, matki z poobrywanymi szpitalnymi sukienkami łaziły po sali, czasem karmiąc swe głodomory lub obserwując się nawzajem. Mowy nie było o tym, by mieć choć godzinę na złapanie oddechu czy możliwość skorzystanie z toalety. 

Kobieta - już wtedy traktowana była jak reproduktor, jak narzędzie do rodzenia, jak robot do wykonania zadania. Cóż, leżałam nieruchomo, a przy mnie moje nowonarodzone dziecię. Po godzinie zabrano mi go, tłumacząc, że to dla jego dobra. Miałam wysoką gorączkę, wtedy nie wiedziałam, co może mi grozić? Kazano mi ściągać pokarm do laktatora, ale ja nie miałam siły tego robić. Żyję tylko dzięki jednej znajomej z sali, ale o tym już jutro...nazywała się Jola Przepiórka. {tyle pamiętam}

Komentarze