I rok i dwa i trzy i cztery wstecz, pisałam i przypominałam o tym, nie dać ponieść się w próżność, po której znów planeta dostanie udaru czy zawału. A wszystko przez nas, przez nasze nawyki i źle odbierane sygnały od bliskich. Kupować lubimy, bo po pierwsze; sprawia nam to przyjemność, a po drugie chcemy zaskoczyć prezentem. – Z innej beczki, a mianowicie, po pierwsze to; nienawidzę zakupów! wszelkie brudne, cuchnące i nie dbające o higienę społeczeństwo, odgrywa role pierwszoplanowe, popycha, dotyka i depcze po nogach.
Ta szarańcza pcha się wszędzie tam, gdzie jest coś błyszczącego, mało wartościowego, jednak to coś, co utrze chytry nos współbraci czy wyzutych z wszelkich odczuć bliskich i znajomych. {zapraszam do wpisów archiwalnych z tego okresu czyli Mikołajkowego szaleństwa, które i tak niczego nowego nie wprowadza, a często zaburza i niszczy to, co napotka na swej drodze} Więcej, więcej…kupuj, kupuj, bo taki jest przekaz w reklamach, bo ten produkt musisz mieć, bo tamten powinien znaleźć się w twoim domu… Kolorowa panienka, przebrana za kogoś z innej bajki, miły pan, uśmiechający się do ciebie i namawiający na zakup tego czy innego produkty, co z tego, że już to posiadasz, ten z reklamy jest jeszcze lepszy, lepsiejszy…! A wystarczy włączyć myślenie.
Po drugie to; teraz prezentem jesteśmy sami w sobie! W dobie przemian klimatycznych, pandemii i ciągłego zarobkowania, staliśmy się towarem deficytowym. Nasz czas, nasze rodzinne i przyjacielskie rozmowy, wiedza, wskazówki i doświadczenie życiowe, stało się czymś, czego jeszcze dekadę temu zupełnie nie dostrzegaliśmy. Kupowanie kolejnych złotych czy srebrnych kolczyków, markowych perfum czy apaszek winno stać się dodatkiem do naszych odwiedzin czy naturalnych produktów z lasu, ogrodu czy sadu. Ileż to kolczyków wala się w naszych gablotkach, szafeczkach i garderobach? Ileż wisi szaliczków, apaszek i narzutek? A przecież wystarczy jeden, zdecydowany trik modowy, by wypaść schludnie. {minimalizm jest na topie}
Zaangażowanie najmłodszych, wymiana pokoleniowa i babcina wiedza tajemna, odnośnie zrobienia bombki, łańcuszków do dekoracji mieszkania czy dość prostych prezentów jakimi są oczywiście koszyczki z orzechami, wcześniej pokolorowanymi szyszkami czy wygiętymi fantazyjnie i pomalowanymi wcześniej patyczkami. Prezenty nie muszą być drogie, wyszukane czy przywiezione z końca świata, ale proste, a ciekawe. Powinny wzruszyć, więc nasza w tym głowa, by wyglądały pięknie, by nie zraniły, ale ucieszyły swą magią z dzieciństwa. Najprościej pójść do marketu i tam dokonać szybkiego bądź wolniejszego wyboru. {czyż nie jest to prawda?}
Naukowcy, osoby z pierwszych stron gazet biją na alarm, ale to właśnie oni, często bywają zapraszani do reklamowania czegoś zupełnie nieprzydatnego. To hipokryzja czy ogłada moralna dająca przyzwolenie na takie czy inne zachowania? Nie mnie o tym, ani o tamtym. Moim najlepszym prezentem; w czasie dzieciństwa, gdy trudno było kupić czekoladę czy kolorowy długopis, były oczywiście ciepłe skarpety zrobione na drutach przez Ciocię Krysię, czasem można było wyszukać w papierowej torebce, trzywarstwowe rękawice, z kolorowej włóczki, z jednym palcem. Niekiedy był to upragniony, zdobyty w trudach owoc pomarańczy czy mandarynki.
Póżniej gusta się zmieniły, ale nie tak, by błyszczeć bez powodu i za wszelką cenę. Potem skarbem były dzieci, małe, dorastające i popisujące się opowiadanym wierszykiem czy zaśpiewaną piosenką. Teraz prezentem jest każdy mój dzień, każdy poranek, gdy otwieram oczy, dzień, w którym mogę o sobie decydować i wieczór, gdy zmywam z siebie codzienne poczucie odpowiedzialności, kurz jaki na mnie osiadł i zbędny makijaż, który i tak niczego już nie dowiódł. Prezentem jest zdrowie, bezpieczeństwo i spokój, o którym ci, z wypasionym workiem prezentów, mogą tylko pomarzyć. ,,Spieszmy się doceniać małe rzeczy, póki przestaną istnieć i cieszyć…” Prezenty dawane w pośpiechu czy raczej; ,,bo trzeba dać” nie są nic warte.
Ostatnio przez pobliskie wioski przejeżdżał św. Mikołaj, czekały dzieci i dorośli, bo tradycja, bo chwile radości. Śmiechu warte to było- święty nie potrafił rozweselić, ale ważne dla samych organizatorów, że paczka słonej przekąski czy lizak trafiły w dziecięce ręce. A mogłyby być odblaskowe przewieszki, ruchome znaki pulsujące po zmierzchu- szkoda! Od małego wkłada się do głowy, że ktoś coś daje, że przychodzi i musi mieć prezent. Wystarczyłoby trochę inwencji twórczej i popracować nad tym, razem z dzieckiem. Pojechać w tym dniu do ZOO, do lasu czy po prostu pójść z dzieckiem na spacer, ale telefon komórkowy zostawić w domu- to istotne! Nie, nie trzeba robić fotek, a po co? Wystarczy, jak pozostanie nam to na długo w pamięci.
Bylejak, byle więcej obskoczyć, zarobić na naiwnych, ale czemu nie? skoro jedni i drudzy nie widzą skali problemu. Kicz i beznadzieja jaka panuje w te grudniowe dzionki ma się cudownie, a dzieci? Dzieci mają rodziców, a z nimi różnie bywa! Chcą dzieciom przychylić nieba, ale za ogromną cenę separacji, odizolowania się czy braku wszelkiego kontaktu, chociażby kilku, wesołych minut rozmów, nawet tych pospiesznych, w drodze do czy z …przedszkola, szkoły. Myślą, że wystarczy kupić jakieś kolorowe, pokazane w reklamie badziewie i problem załatwiony! Nie tak prędko moi mili. Pozdrawiam ciepło…czasem telefon do babci, dziadka czy ulubionej cioci z dzieciństwa sprawi więcej radości niż wypasione autko przepasane kolorową wstążką. Choć dobre autko, nie jest złe….Bywajcie zdrowi, szczęśliwi i ciekawi swoich niespodzianek.
P.S. Może ktoś mądry by coś napisał na swoim Fb czy insta i opublikował, zamiast komentować i złorzeczyć pod nosem.
Komentarze
Prześlij komentarz