#Błonie samospełniające się miasto.


Na wstępie przepraszam, że nie dokończyłam tekstu o depresji. Jest silny wiatr, a ten działa na mnie jak politycy, więc pozostawię temat na inny czas. Dziś z racji zbliżającego się końca stycznia, obserwacji w terenie i reakcji mieszkańców Błonia - postanowiłam napisać kilka słów. 

Znam Błonie odkąd pamiętam, Tato zabierał mnie do miasta, gdy byłam malutką dziewczynką. Sadzał na wyścielanym słomą owsianą sienniku, który znajdował się po środku, koniem ciągniętego wozu. Jechało się przyjemnie i ekologicznie- koń co chwilę parskał z radości, a my omawialiśmy sobie wszystko to, co zauważaliśmy po drodze. 

Niewiele było wtedy aut, mieszkańcy Błonia pracowali głównie w pobliskich zakładach MERA- Błonie, SKR, Pekaes, GS,ie czy Spółdzielni Ogrodniczej, w której to odbywał się skup wszystkiego tego, co w okolicy wyhodowano. Jedna fara, cztery szkoły i pobliskie IHiAR w pobliskim Radzikowie i podobny, ze szklarniami, inżynierami i ogrodnikami w miejscowości Pass. 

W latach 70,tych sklepy, a było ich niewiele należały głównie do państwa, ale była też firma rodzinna, która produkowała świetną oranżadę, był młyn w centrum miasta i dwie cukiernie ze zjawiskowo smacznymi lodami. Można było kupić skrzynkę coca-coli, 20 dkg rodzynek czy migdałów w ,,Zachęcie'' na rogu. Żadnym problemem nie było kupno wytwornego płaszcza czy szkolnych ,,juniorków'' Był ogrzewany, przestronny Dworzec PKP z barem, gdzie w trudnych, kartkowych czasach, można było zjeść w pośpiechu schabowego z zasmażką czy mielonego z buraczkami. Wpaść na tatarka czy na śledzika i setkę wódki, popić to piwem z tradycyjnego kufla. Dziś mieści się tam klinika dla zwierząt. 


Ludzie byli przyjaźnie nastawieni do innych, rankiem połowa miasteczka gnała ledwie wybudzona ze snu, do fabryki komputerów jaką była MERA. Część oczywiście, jechała pociągami do oddalonej o niecałe trzydzieści kilometrów Warszawy. Jednak większość utrzymywała się z tego, co zarobiła w swoim mieście. Budowano kolejne bloki, miasto rozbudowywało się równomiernie do potrzeb, aż w końcu nadszedł boom, lata 2010-2020 wszystko wystrzeliło w górę. 

Warunki ekonomiczne i gospodarcze, łatwość w wykupie ziem, prawo wolnego rynku i wiele innych, podobnych czynników sprawiło, że miasto Błonie - owszem, wypiękniało, ale jednak w moim przekonaniu, straciło na wartości. Pewnie tak ma być, wiadomym jest, że ludzie migrują, szukają lepszych miejsc, dogodniejszych terenów, a tym samym ich poziom życia, ustala nowe normy społeczne, co skutkuje zmianami w każdej dziedzinie życia dotychczasowych mieszkańców. 

Pozostały szyldy sprzed lat, na wspomnianych budynkach, do Polski wszedł nowy powiew, nowi ludzie, doświadczenia, poglądy i misje. Cztery te same szkoły, dwie fary, kilka placówek dla małych dzieci- wciąż ich za mało. Przybyło ludzi, a cholerę aut, domów, bloków, sklepików i salonów dla pań i panów. Złotnik, zegarmistrz czy sklepik ze zdrową żywnością, jest też kilka aptek, piekarni, które tworzą gotowce i przychodnia, która boi się pacjentów. Na szczęście jest podobna, prywatna placówka, ale to wciąż - na potrzeby miasta, za mało. To tyle na dziś...oczywiście obiecuję w najbliższym czasie przybliżyć temat choroby XXI wieku czyli depresji { co trzeci Polak na nią się skarży, choć może żle pomyślałam- Polacy nie lubią o niej mówić, wolą cierpieć i dokuczać bliskim} o Błoniu też napiszę, bo mimo wszystko, to ,,moje'' miasto, jest blisko, tu mam Ratusz, a w nim...cdn...

Komentarze