Rusz tyłek.






Odkąd nie uczestniczę na Fb. i na Tt. odczuwam pewnego rodzaju niedosyt. Tam to się działo! Tu jakiś zapaśnik, tam trener, gdzieś w czeluściach kuchni, jakiś oczarowany wdziękiem telewizyjnego, kudłatego balerona- pichci coś, mówiąc jednocześnie do oglądających. Na jednym kanale kanapowcy, na drugim królowe i księżniczki. Tu gotują, tam polerują patelnie, a jeszcze gdzie indziej skaczą sobie do oczu lub podmieniają żony. Na szczęście mam co robić, nie tęsknie za podglądaniem tanich ciuchów, podstarzałych pseudo aktorek czy znudzonych finalistek miss Polonia. { foto z netu}

Rusz tyłek; to pewnego rodzaju rozkaz! wyjść z domu, zejść z kanapy, ruszyć przed siebie. 

Zajadamy stresy, puszczamy wodze fantazji i rzucamy się na pizzę po 22.00. Przez ostatnią jesień i depresyjny, szary grudzień przybrałam na wadze. Niby kawalątko gorzkiej czekolady, garść orzechów czy pestek dyni. Jedno piwko, mały drink czy lampka wytrawnego wina. Sucharek, jabłko czy łyżka więcej gotowanych ziemniaczków- ech! Poszło w diabły. 

Potem patrzymy na siebie i...siłka nic nie da. To długotrwały proces i męczący, wymagający samodyscypliny i odpowiedzialności. Same kilogramy nie zlecą, a trener taki sam człowiek. Nigdy nie lubiłam pod ich okiem trenować. Czasy odległe i pomieszkiwanie w stolicy czy bywanie w hotelach,  a tam; specjaliści od spadku masy ciała, trenerzy personalni, indywidualni. Maszyny, urządzenia, sterowniki i cały sprzęt do mojej dyspozycji. Muzyka, słuchawki, filmy czy inne rozrywki, a wszystko po to, by wypocić jak najwięcej, dać z siebie wszystko, by poczuć się lepiej. 

Ale ja jestem Zosia- Samosia i jest ze mną kłopot. 

Lubię jazdę na rowerze, więc śmigam ile wlezie. Od marca do października tłukę kilometry, przemierzam okolice i zaprzyjaźniam się z lokalnymi kundlami, które próbują łapać mnie za nogawkę. Gmina posiada już  sporą  ilość ścieżek rowerowych, więc jest, gdzie śmigać. 

Niestety, mamy zimę, a z nią anomalia pogodowe, przebłyski słońca, śliskie drogi i chłodne dni. 

Na szczęście i na to jest rada; a wszystko zależy od naszego nastawienia i szacunku do własnego zdrowia. Często użalamy się nad koleżanką czy kuzynem, którzy zatracili się w kontrolowaniu swojej wagi, a o sobie przypominamy, gdy nas kłuje w klatce piersiowej czy w mostku. 

Wystarczy dobrze się odżywiać, nie zapominać o zdrowym i porządnym śniadaniu, o obiedzie { w porze obiadu} i o niewielkiej kolacyjce { tej do, najpóźniej 17.00} Alkohol ? Naukowcy mówią, że szkodzi w nadmiarze- sami chleją ile wlezie. Jeśli jesteście zdrowi i czujecie się na siłach, nie macie cukrzycy, nie zażywacie kolejny rok garści leków i wasz lekarz stwierdził, że możecie się napić, to zróbcie to, tylko z głową. 

Uwielbiam tańczyć, pląsać i skakać do woli. Włączam sprzęt, nastawiam płytę i świat wiruje razem ze mną. Nic innego się nie liczy- tylko ja i czas, mój czas. To, jak go wykorzystam, należy oczywiście do mnie. Małpuję do lustra, wkładam szpilki, po czym je zdejmuję i znów zmieniam płytę i do jej taktów poruszam się niczym fircyk w zalotach. Ważne, by się ruszać!!! nie siedzieć, nie dłubać w nosie i nie narzekać, że kilogramy same nam wlazły na kark, w tyłek czy w brzuch. 

Podobnie jest z objadaniem się i ruszeniem się z kanapy. Wasz mózg przeanalizuje wasze pomysły i plany i podpowie wam jaki sport jest dla was odpowiedni. Wszystko jest w waszym mózgu. Tłumaczenie typu; nie dziś, od jutra, od następnego miesiąca- nie działa! Albo natychmiast, albo w krótkim czasie przekroczymy setkę, a za moment trafimy na stół operacyjny. Nasze serce nie wytrzyma, albo wątroba, trzustka czy stawy. 

Wyjść na powietrze, pobiegać czy pomaszerować z kijkami. To nie tylko sport dla staruszków czy ludzi po zawałach, ale z czasem wchodzi w krew i nie możesz bez tego żyć. Namawiam szczerze, bo wiem sama, czym przesiadywanie w domu, zamartwianie się - mogło się skończyć. Wycieczka do lasu, a tam- delikatny szum drzew, gdzieniegdzie pracowity dzięcioł, kowalik czy głodna sikora. 

Początek roku jest dobrym czasem na zmiany, na przeorganizowanie swoich grafików, na postanowienia, których warto się trzymać. To cudowna pora na to, by skończyć z tym, co niszczy, a z czasem zabija. Może czas rzucić nałóg? {jeśli komuś pomogłam, to może się wpisem podzielić na wspomnianym Fb. A co?} ...ja nie mam takiej możliwości, za słabe mam nerwy. 

Komentarze