Długi lot...ale warto.

 

Tak przywitała mnie Kuba, po minutowej jeździe z lotniska do hotelu, zauważyłam na szutrowej drodze biegające po niej niewielkie świnie domowe. Ponadto, kierowcy grzeczni i uczynni, ten, który mnie wiózł, podjechał w zatoczkę, gdzie rodzina sprzedawała świeżo wyciśnięte soki. Zazwyczaj tego nie robię, ale z czystego kubka rozlano sok do mniejszych, po czym kierowca napił się ze swojego, jako pierwszy. Sok był niezwykle smaczny, orzeźwiający i podany w dobrym tonie. 



W taki sposób, udało mi się złapać uśmiech kubańskich dzieciaczków. Wszystkie w jednakowych mundurkach, grzecznie siedziały w swoich ławkach, do momentu, gdy pojawiłam się w okienku i ...delikatnie zamruczałam Buenos dias... i zaczęło się...radosne, machały i pozowały do zdjęć.  




O mały włos zostałabym tam na zawsze, ta zacna dama nie miała zamiaru mnie puścić. Jezu, jak tam było gorąco- jak ci ludzie tam funkcjonują. Teraz bardziej doceniam cztery pory roku. Jednak bardzo, ale to bardzo, żałuję tego, że raczej tam już nie polecę, epidemia, pesel i wiele innych czynników wpływa na taki stan rzeczy, niestety. Pozostają jednak zdjęcia, filmiki i ogrom wspomnień, których nikt mi nie odbierze. 





To nie ,,polski ład'' a prace remontowe na Hawańskim placu centralnym, przewodnik sugerował, że w ten sposób daje się pracę. Jedni zdejmują kostkę, drudzy przychodzą i ją układają na nowo. Może to jest jakiś sposób, choć w naszym kraju lepiej dać 500+ i mieć ,,z grzywy'' tzn. dać szansę wielu- co znaczy, zabrać jednym, by móc dać drugim. Kurczę, ale to skomplikowane. 





Takie widoki przed domkami, to standard. Często na tych fotelach bujające się godzinami starsze osoby. Zauważyłam to, gdy jechaliśmy w jedną stronę, a później wracaliśmy, ten sam, smutny widok. Na szczęście jest gospodarczy ruch, ale czy on wystarczy? Czy Kuba i jej mieszkańcy odczują ulgę, poczują świeży powiew demokracji? Tu jednak potrzeba więcej czasu, chciałabym jeszcze kiedyś tam wrócić. Jednak obecnie to niemożliwe, trudno się mówi. 

Komentarze