Odrobinę słońca na początek tygodnia.

 

Piasek gorący, lekki wiaterek, woda w oceanie cieplutka- czego chcieć więcej? Rozmyślania po-śniadaniowe małej Rozalii. Takie i inne fotki pozostały nam, ale bądźmy wszyscy dobrej myśli... Cieszmy się wszystkim, czym można. Planujmy bezpiecznie i z głową, nie pchajmy się tam, skąd można mieć problem z powrotem. Wiadomo, większość z nas, która poznała już na dobre smak przygody, powiew ciepłego wiatru znad oceanu czy zatoki, pragnie znów gdzieś wyruszyć. Jednak świadomie odradzam, wystarczy dobrze przyswoić prasę zagraniczną czy medyczną. Jednak- każdy ma swój rozum, zrobi jak zechce, ja jeszcze poczekam. Grenlandia topnieje, ostatnie doniesienia o deszczu zmartwiły naukowców, mnie również. Mój plan podróży właśnie tam, czeka w szufladzie. Gorące czy wręcz tropikalne miejsca mnie już nie bawią.






Tosia w swoim żywiole, zresztą - kto nie lubi się czasem pobawić w błocku? U dziadków można wiele, można zamoczyć ubranie, pobrudzić je do granic wytrzymałości, zjeść wiśnie z wkładką czy zasnąć pod miedzą....hehe. Czego nie robiliśmy na wakacjach u dziadków? Raczej, co wyprawialiśmy? Spanie na sianie, wrzucanie ziemniaków do ogniska, dojenie krowy czy zbieranie szczawiu? Tu Tosia ma namiastkę tego, co można jej dać najwspanialszego, co zapamięta na długo. Czekamy też na Rozalkę i Aurelię, no i oczywiście lato, słońce , deszcz i humor. 




Na całe szczęście są tu pszczoły, trzmiele i wiele innych stworzeń. Od rana do nocy wszyscy dają z siebie, co tylko mogą, pszczoły i trzmiele pracują, bym cieszyła się plonem. Za to ohydne i wszędobylskie muchy i komary, są tu o każdej porze dnia i nocy. Cieszę się, że teraz zimą, mogę od tego dziadostwa odpocząć. Latem wspominałam o stonce, która podgryzała moje bakłażany i pomidory, zbierałam ją do butelek i...eksperyment się udał, nie bardzo wiem, co na to hhmm. ekolodzy... jednak mało mnie to obchodzi. Cóż za cudowny widok.






Komentarze