Topnieją lodowce, ktoś powie; i co z tego?


Mam ciepłą wodę w kranie, mam dostęp do netu i paliwo w baku auta. Znam zasady poruszania się w metrze, barze i podczas pandemii. Czekam z niecierpliwością na wiosnę, tym bardziej na letni urlop i babcine śliwki jesienią. Zarabiam, korzystam z dobrodziejstw XXI wieku, niczego nie oszczędzam, bo nie czuję takiej potrzeby. Szybki prysznic, jeszcze szybsza jazda {mimo mandatów, mnie to nie dotyczy} szybki seks, jeszcze szybsze jedzenie, pośpieszne rozmowy z bliskimi. Ot, obywatel kraju nad Wisłą, korpo- ludzik, ogryzacz pazurów, pochłaniacz mrożonej pizzy czy stęchłego kebabu-ekolog.


Ekolodzy biją na alarm, choć sami często pomieszkują wieżowce, a ich nowobogackie auta nie poruszają się dzięki jesiennym liściom, znalezionym w parku, ani nie dzięki deszczówce. Naukowcy dają nam kilkanaście lat, nim podniesie się poziom mórz i oceanów. Znikną rybackie wioski, woda zaleje drogie apartamentowce usytuowane niemal na plaży. Jeśli wierzyć w to, co mają do powiedzenia znawcy tematu, to należy się bać. Wystarczy kliknąć;
https://wyborcza.pl/7,75400,28060642,the-new-york-times-archiwalne-fotografie-moga-pomoc-w-okresleniu.html




Kiedy prawie trzydzieści lat temu, wspominałam o tym młodej Polce, która spędziła dwie dekady w Kanadzie, śmiała się i drwiła ze mnie. Wtedy to, zrozumiałam, że świat idzie w bardzo złym kierunku, czytałam książki, informacje i relacje o lodowcach. Zawsze interesowała mnie Alaska czy Grenlandia- choć wtedy nie znałam lodowców europejskich, a były tak blisko. My, ludzie, mamy tak ze wszystkim- lubimy to, co obce, a gardzimy tym, co w sąsiedztwie. Jednak, zrzucę to na barki wyczerpania i znużenia. Alaskę miałam przyjemność odwiedzić w lipcu 2014 roku, natomiast Grenlandia jest wciąż w moich planach i zasięgu. 

Nie nazywam się ekologiem, bo posiadam auto na benzynę, korzystam z gazu, prądu i innych dziedzin nowoczesnej cywilizacji. Polecę samolotem na Grenlandię, jeśli tylko będzie to możliwe i zobaczę na własne oczy deszcz, który pada, a który nigdy tam się wcześniej nie pojawił. Może to i śmieszne, ale naturalnym jest obecnie mieć marzenia. Jedni marzą o pięknej ceremonii ślubnej, drudzy o limuzynie na wodę, inni jeszcze marzą o potomku, dachu nad głową czy niewielkim ogródku; ja marzę o zobaczeniu lodowców na Grenlandii, a w międzyczasie trzydniowy postój na Islandii!!! jakiś sponsor cy co? Ot, ciekawostka na dole...

dla ciekawych informacji ze świata : https://wyborcza.pl/7,177851,28089031,lodowce-zawieraja-mniej-lodu-niz-sadzono.html

Komentarze